Gościem Dnia Radia Gdańsk był Mieczysław Mokrzycki – arcybiskup metropolita lwowski. Tę funkcję pełni od 11 lat. Jak one upłynęły i czy posługa w archidiecezji lwowskiej jest pracą misyjną? O to podczas wizyty we Lwowie pytali Andrzej Urbański i Michał Rzepiak.
– Trzeba powiedzieć, że ten okres 11 lat minął mi bardzo szybko. Zwłaszcza, że na początku człowiek przychodzi z nową energią, siłą, pomysłami i chce jak najwięcej zrobić. Wydaje mi się, że to się udało. Chciałem poznać całą moją archidiecezję, a ta jest bardzo rozległa. Ze Lwowa do ostatniej parafii, która leży pod rumuńską granicą, jest aż 360 km. Archidiecezja lwowska obejmuje województwa: lwowskie, tarnopolskie, stanisławowskie i czerniowieckie. Jest wielu kapłanów, sióstr zakonnych. Z każdym chciałem się spotkać i poznać ich warunki pracy. Jednocześnie dążę do tego, aby archidiecezja stale się rozwijała. Kiedy na początku 1991 roku przybył tutaj mój poprzednik, ks. kardynał Marian Jaworski, liczyła tylko sześciu kapłanów i osiem czynnych kościołów. Dzisiaj mamy 116 parafii, 208 kościołów filialnych, a pracujących kapłanów jest 206, w tym 50 z Polski – stwierdził abp Mieczysław Mokrzycki.
– Święta Bożego Narodzenia nazywane są we Lwowie świętami polskimi. Są uroczyście obchodzone. W trakcie wieczerzy wigilijnej na stole jest 12 potraw, w tym m.in. kutia, z którą spotkałem się dopiero na Ukrainie. Później są pasterki, o różnych godzinach. W katedrze odbywa się ona już o godz. 18, by ludzie z odległych miejscowości mogli przyjechać i wrócić do domu – wyjaśnił metropolita lwowski.
(fot. Wikimedia Commons/Marcyś 1971)