18 stycznia w Warszawie odbędzie się zjazd elektorski, na którym zostanie wyłoniony zwycięzca prawyborów prezydenckich w Konfederacji. Jednym z kandydatów jest gdyński poseł Artur Dziambor. W audycji Gość Dnia Radia Gdańsk podkreślał, że ich wynik wcale nie jest przesądzony. Artur Kiełbasiński pytał go również o zachowanie Janusza Korwin-Mikkego po jednym z niedawnych głosowań w Sejmie. – W prawyborach w Konfederacji obowiązuje system elektorski i nie wytypował on nam jeszcze zwycięzcy. Zebraliśmy głosy z województw, ale żadna z „drużyn” nie uzyskała 50 proc. i jednego głosu. Ruch Narodowy i partia KORWiN mają po 37 proc., a Grzegorz Braun – 24 proc. Moja frakcja ma o jednego elektora więcej, ale 77 głosów będą mieli też zwolennicy tego ostatniego kandydata. Głosować będziemy tak długo, aż ktoś uzyska powyżej 50 proc. Za każdym razem odpadać będzie osoba z najniższym wynikiem. Jaka będzie sytuacja końcowa? Zobaczymy. Scenariuszy jest mnóstwo – ocenił Artur Dziambor.
– Jesteśmy w jednej Konfederacji. Są między nami różnice, np. Krzysztof Bosak poparł 13. emeryturę i 500+, a ja nie. Ma on w sobie jednak dosyć dużo poglądów wolnorynkowych, a ja z kolei jestem patriotą, więc będziemy mogli się wspierać wzajemnie. Ale w ten sposób prowadzimy Konfederację, pozwalamy sobie na te różnice. Bardziej zwracają na nie uwagę nasi sympatycy w dyskusjach internetowych. Nie chcemy wojenki ideowej. Różnice są i będą, bo nie jesteśmy lemingami – zaznaczał poseł Konfederacji.
Niedawno w Sejmie przy okazji omawiania uchwały wyrażającej sprzeciw wobec historycznych manipulacji Rosji prawie wszyscy posłowie wstali. Prawie, bo partyjny kolega Artura Dziambora, Janusz Korwin-Mikke, nadal siedział.
– Nie mieliśmy wpływu na to, żeby wstał. Gdyby siedział z nami, może by się przyłączył. Zrobił, jak zrobił. Nie pochwalam tego i zdążyłem już o tym powiedzieć. Brzydko to wyglądało – ocenił gdyński poseł Konfederacji.