Umierali z głodu i wyziębienia, do celu dotarła tylko połowa. Dyrektor Muzeum Stutthof o Marszu Śmierci w jego 76. rocznicę

25 stycznia 1945 roku o godzinie 4:00 rano, w marszu ewakuacyjnym z obozu KL Stutthof wzięło udział 11 500 osób. Tylko połowie z nich udało się przeżyć, ponieważ wielu umarło na trasie z wyczerpania. W poniedziałek na Pomorzu odbyły się uroczystości upamiętniające tamto wydarzenie, o czym z Piotrem Tarnowskim, dyrektorem Muzeum Stutthof, rozmawiał Andrzej Urbański.

– Przede wszystkim musimy intensyfikować i dostosowywać do odbiorcy nasz przekaz, co staramy się robić. Odstąpiliśmy dość dawno temu od statystycznego upamiętniania. Staramy się przemawiać do odbiorców treści muzealnych relacją, słowem świadka historii, słowem tych, którzy – w przypadku Marszu Śmierci – widzieli przemieszczające się kolumny. Próbujemy opowiadać tę historię za pośrednictwem posiadanych artefaktów – wskazał dyrektor.

Wiele osób nie chce dzisiaj wspominać historii. Mówi się: „To było kiedyś, warto o tym zapomnieć, idźmy do przodu”. – Dobra wiadomość jest taka, że pomimo licznej grupy osób i środowisk, które nie są zainteresowane, by z tej historii wyciągać wnioski i uczynić dzięki temu nasz świat lepszym i bezpieczniejszym, to jednak mamy do czynienia z bardzo pokrzepiającymi serca przejawami postaw innych. W rocznicę rozpoczęcia Marszu Śmierci więźniów obozu koncentracyjnego uroczystości upamiętniające odbyły się nie tylko w Katedrze Oliwskiej, lecz również w miejscowościach na Kaszubach, przez które on przechodził – dodał gość.

Rozkaz o ewakuacji więźniów z obozu Stutthof odczytano 25 stycznia 1945 roku na porannym apelu. Ze względu na tragiczne warunki i skutki, ewakuacja zyskała nazwę Marszu Śmierci.

(Fot. Facebook/Muzeum Stutthof)

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj