Politolog: „Donald Tusk nie pomoże Platformie Obywatelskiej, w takim stylu, w jakim prowadzi politykę”

Czy Polska skutecznie obroniła się przed atakiem migrantów? W jaki sposób na sondaże poparcia partii politycznych może wpłynąć inflacja i skąd tak duże różnice w badaniach przedstawianych przez różne firmy? M.in. o to Piotr Kubiak pytał „Gościa Dnia Radia Gdańsk”, którym był prof. Waldemar Paruch, politolog z Uniwersytetu Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie, były szef Centrum Analiz Strategicznych przy kancelarii premiera.

– Mamy ok. 25-proc. grupę wyborców niezdecydowanych. Ośrodki demoskopijne starają się nie podawać, co z nią robią – czy przeliczają ją według pewnego algorytmu na poparcie dla poszczególnych stronnictw, czy też w ogóle jej nie liczą – wyjaśniał różnice w wynikach poszczególnych partii politolog.

– Wydarzenia z ostatnich tygodni i celebryci, popierający Platformę Obywatelską, którzy się w tym czasie skompromitowali, sprawiają, że PO realnie utknęła na poziomie 20-23 proc. poparcia ogółu wyborców w Polsce. To prawdopodobnie będzie szklany sufit, którego ta partia przez wiele miesięcy nie przebije. Taki jest mniej więcej odsetek Polaków, którzy akceptują model polityki prezentowany przez PO, zwłaszcza od momentu powrotu Donalda Tuska do polskiej polityki – wyrokował prof. Paruch.

– Tusk nie pomoże PO, w takim stylu, w jakim prowadzi politykę. Nie ma w Polsce przestrzeni dla akceptacji tak negatywnej polityki, tak dekomponującej polską wspólnotę narodową, w powiązaniu ze strategią „ulica i zagranica”. Działania przeciwko Polsce na arenie międzynarodowej są przez zasadniczą większość Polaków nieakceptowane, z wyjątkiem wyborców PO. Badania pokazują, że ci wyborcy, te 20-23 proc., zdecydowanie się różnią w nastawieniu do państwa polskiego, polskich interesów, od wszelkich innych wyborców – ocenił.

W audycji rozmawiano również o sytuacji na granicy, gdzie dalej dochodzi do prób przekroczenia, ale jest ich mniej.

– Na pewno nie możemy jeszcze odtrąbić zwycięstwa, ale jest to olbrzymi sukces, bo pierwotny plan napisany na Kremlu, a realizowany przez Łukaszenkę, legł w gruzach, granica nie pękła, migranci nie wlali się na terytorium państwa polskiego i nie przeszli – jak to zakładano – na terytorium państw zachodnich, dzięki czemu Europa nie została zdekomponowana i nie zderzyła się z kolejnym kryzysem migracyjnym. Ale niewątpliwie Kreml i Łukaszenka będą czekali na kolejne sukcesy, bo kwestia białoruska nie jest celem samym w sobie. To tylko i wyłącznie środek, którym Putin rozgrywa kwestię ukraińską, czyli co najmniej uznanie jego nabytków na Ukrainie, a cel maksymalny to oczywiście powrót Ukrainy do rosyjskiej strefy wpływów. Takie żądania Putin wyraźnie stawia, mówiąc o konieczności odsunięcia Sojuszu Północnoatlantyckiego od granic rosyjskich czy wycofania wschodniej flanki NATO, ale także drugim celem jest uznanie i uruchomienie Nord Stream 2 – zauważył prof. Paruch.

Gość Dnia Radia Gdańsk próbował też nakreślić scenariusz na granicy na najbliższe tygodnie. – Granica polsko-białoruska się utrzyma w takim stanie, jak jest dzisiaj. Poczekajmy na warunki pogodowe, bo one będą miały wpływ na to, co się tam dzieje. Natomiast nie wykluczyłbym rozpoczęcia nowego kanału przerzutowego, czyli granicy białorusko-ukraińskiej. Jest ona bardzo rozległa, kompletnie niezabezpieczona, bo nie ma tam żadnych naturalnych przeszkód, jak mamy Bug na granicy polsko-białoruskiej. Ale Putin uruchomi granicę białorusko-ukraińską tylko i wyłącznie w jednym przypadku: gdy Zachód będzie całkowicie bezwolny i nie podejmie żadnych realnych działań przeciwko Rosji. A niestety na takie działania w wydaniu administracji Bidena czy UE się nie zanosi – podsumował.

mrud/am

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj