Atak na Ukrainę nie leży w interesie Putina. Prof. Rafał Chwedoruk: gra się toczy o wpływy i korzystanie z rosyjskich surowców

(Fot. Radio Gdańsk)

Groźba wojny na Ukrainie to walka o interesy Rosji i jej surowce – mówił w Radiu Gdańsk profesor Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Jego zdaniem wizja ataku zbrojnego na Ukrainę jest daleka, bo nie leży ona w interesie żadnego państwa.

– Warto zwrócić uwagę na słowa ministra obrony narodowej Ukrainy, który stwierdził, że siły rosyjskie są absolutnie niewystarczające do pełnoskalowej inwazji na Ukrainę, bo z tych stu tysięcy dodatkowych żołnierzy, stacjonujących na granicy, połowa jest w swoich macierzystych garnizonach, które po prostu są tam od bardzo dawna zlokalizowane. Taka gra się toczy od przynajmniej kilkudziesięciu lat, i my też w niej, pośrednio, czasem bezwiednie, uczestniczymy, głownie o kwestie natury ekonomicznej i politycznej, o relacje między Rosją a Europą Zachodnią i korzystanie przez Europę Zachodnią z surowców rosyjskich – powiedział gość Radia Gdańsk.

– Wojna byłaby w tym momencie i dla Ukrainy, i dla Rosji najbardziej niekorzystnym wyjściem z tej sytuacji, bo żadnego z tych państw, z różnych powodów, nie stać na uczestnictwo w wojnie. Wiele tragedii się może wydarzyć, może dalej dochodzić do starć, ale do wojny jeszcze daleko – uspokajał Chwedoruk.

Stany Zjednoczone i NATO ostrzegają, że w każdej chwili może dojść do rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Od kilku dni wspierani przez Rosję bojówkarze z Donbasu ostrzeliwują cele cywilne. W niedzielę do godziny 22:00 separatyści atakowali 74 razy.

Równo dwa miesiące po skandalicznej wypowiedzi o o konieczności „finansowego zagłodzenia Polski i Węgier” Katarina Barley, Niemiecka wiceprzewodnicząca PE, po raz kolejny atakuje Polskę. – Podobnie jak Węgrzy z Fidesz, tak i Polacy z PiS-u stają się coraz bardziej agresywni i posługują się nazistowską narracją, bo mają wiele do ukrycia w swoim kraju – stwierdziła na publicznym francuskim kanale informacyjnym France 24 Katarina Barley.

– Od lat w świecie zachodnim w sposób bardzo łatwy porównuje się polityków ze wschodu do największych zbrodniarzy. Na to wszystko składa się głównie to, że politycy z zachodu mają bardzo małą wiedzę na temat sytuacji wewnętrznej innych krajów. Po wszystkich zmianach, które się wydarzyły, jasne było, że w niemieckiej polityce nastąpi zaostrzenie retoryki i działań wobec rządu polskiego, co spowoduje usztywnienie relacji z Polską – powiedział profesor.

W audycji skomentowano także niedawne słowa Donalda Tuska. – Nie ma gwarancji, że wygramy kolejne wybory, ale to cel, do którego się zbliżamy. Mam w tym udział. To moja misja, moja praca i obsesja – mówił w TOK FM Donald Tusk wskazując, że należy dołożyć wszelkich starań, by „ostatnie miesiące rządów Kaczyńskiego odbyły się bez większej szkody dla Polski”. Przyznał, że będzie startował w wyborach do Sejmu, choć „bez entuzjazmu”.

– To chęć utrzymania poparcia. Tusk co prawda uratował swoją macierzystą partię i przyciągnął z powrotem wyborców, którzy się oddalali w kierunku innych partii, ale jednocześnie globalne poparcie dla opozycji nie uległo żadnemu zwiększeniu, dlatego tego typu wypowiedzi mają po prostu na celu kreowanie Tuska jako lidera – spuentował Chwedoruk.

Gość Radia Gdańsk skomentował także spór Prawa i Sprawiedliwości z Solidarną Polską. Chodzi o niedawną wypowiedź Patryka Jakiego, europosła, bliskiego współpracownika ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, który stwierdził, iż jest mu „wstyd”, iż głosował na prezydenta Dudę. Słowa te padły w reakcji na skierowanie do Sejmu przez prezydenta projektu zmian w ustawie o Sądzie Najwyższym. Prowadząca pytała, czy w kontekście tego zdarzenia można mówić o końcu koalicji.

– Pod pewnymi względami można powiedzieć, że ta koalicja była w sposób sztuczny skonstruowana. Wszystko zależy od sondaży. Jeśli będzie szansa, na sprawowanie władzy po kolejnych wyborach, to ta koalicja, z bólem, ale będzie trwać. Jeśli dojdzie do tego, że PiS będzie liczną, ale opozycją, to Zbigniew Ziobro i jego współpracownicy przestaną być PiS potrzebni. Wówczas wskazani jako kandydaci na posłów będą zaufani i sprawdzeni politycy, a nie niepewni sojusznicy – powiedział „Gość Dnia Radia Gdańsk”.

mk

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj