82 lata temu rozstrzelano więźniów obozu Stutthof. „Pracowali na rzecz umacniania polskości. Za to zginęli”

W Wielki Piątek, 22 marca 1940 roku, Niemcy rozstrzelali 67 więźniów niemieckiego obozu koncentracyjnego KL Stutthof. Dlaczego warto przypominać o tego typu rocznicach i co powinny one oznaczać dla mieszkańców Pomorza? Na ten temat Michał Pacześniak rozmawiał z dr Danutą Drywą, kierownik Działu Dokumentacyjnego Muzeum Stutthof w Sztutowie.

– Powinniśmy pamiętać, że to była grupa ludzi, którzy przed wojną pracowali na rzecz umacniania polskości Pomorza Gdańskiego. Walczyli o prawa Polaków, o polskie szkolnictwo. Przede wszystkim opiekowali się Polakami w Wolnym Mieście Gdańsku. Głównym ich celem było to, żeby pamiętać o ojczyźnie. O tym, że jesteśmy Polakami. Za to zginęli – mówiła dr Danuta Drywa.

ZBRODNIĘ PLANOWANO OD DAWNA

Dr Danuta Drywa podkreśliła, że dobór ofiar nie był przypadkowy. Wśród nich znajdowała się przede wszystkim polska elita Wolnego Miasta Gdańska. Ich aresztowanie zostało zaplanowane przez Niemców jeszcze przed wojną. Od początku planowano także skazanie ich na śmierć.

– To była grupa osób aresztowana w pierwszych dniach września 1939 roku. Przede wszystkim byli to polscy księża, jak bł. ks. Bronisław Komorowski, bł. ks. Marian Górecki, ale także działacze z Poczty Polskiej w Gdańsku, pracownicy Rady Portu i Dróg Wodnych, kolejarze i urzędnicy, którzy pracowali w polskich urzędach państwowych mieszczących się na terenie Wolnego Miasta Gdańska. Cała ta elita Wolnego Miasta Gdańska – wyjaśniła historyk.

– Nazwiska osób, które miały być aresztowane w pierwszej kolejności w dniu wybuchu wojny, były zapisywane od 1938 roku. Tak się też stało. Kiedy zajęto Gdynię, Niemcy wyszukiwali te osoby z ludności polskiej, które mieszkały w Gdańsku. Były z góry przeznaczone na śmierć, tym bardziej że po tej egzekucji zacierano wszelkie ślady po istnieniu tych osób. Nie zostali pochowani tak, jak inni zmarli. Nie odnotowywano dnia zgonu, a rodzinom, które dopytywały o nich, nie mówiono prawdy – podkreśliła kierownik Działu Dokumentacyjnego Muzeum Stutthof.

SPRAWCY NIE PONIEŚLI KARY

Dzięki pracy historyków znamy nazwiska tych, którzy byli odpowiedzialni za te zbrodnie. Nie ponieśli oni jednak kary za to, co wydarzyło się na terenie obozu Stutthof.  Pierwszy komendant obozu, który był obecny podczas procesu i zatwierdził wyrok, był sądzony po wojnie, jednak nie za to, co zrobił na terenie Pomorza. Sądzony był także dowódca SS, ale zbrodnie popełnione na Pomorzu nigdy nie były brane pod uwagę w akcie oskarżenia. Przez obóz Stutthoff przewinęło się około 110 tys. więźniów z różnych państw. 65 tysięcy z nich zmarło na terenie obozu, część była jednak później ofiarami innych obozów.

ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj