Ekspertka: „Widok glonów na brzegach Bałtyku, choć mało estetyczny, powinien nas cieszyć”

Wypoczywający w Sopocie letnicy często narzekają na wszechobecne glony, nazywane szyderczo „sopocką borowiną”. Czy jednak rzeczywiście powinny one budzić nasz niepokój? W audycji „Gość Dnia Radia Gdańsk” Bartosz Stracewski rozmawiał na ten temat z dr hab. Magdaleną Bełdowską, prof. UG z Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego, przewodniczącą Sekcji Chemii Morza Komitetu Badań Morza Polskiej Akademii Nauk.

Prof. Magdalena Bełdowska podkreślała, że obecność glonów w morskiej wodzie stanowi naturalne zjawisko. – Glony, które występują w Bałtyku, to naturalne organizmy, które tam egzystują, i tak naprawdę to. że te glony się pojawiają, jest oznaką tego, że poprawia się jakość wody. Pod koniec XX wieku były lata, że makroglonów nie było, bo po prostu wymarły z powodu zanieczyszczeń, braku tlenu, a jednocześnie obecności siarkowodorów. A zatem to, że się pojawiają, jest jak najbardziej optymistyczne; zwłaszcza że, jak widziałam na własne oczy, pojawił się tam morszczyn, który jest właśnie gatunkiem makroglonu wyjątkowo lubiącym czystą wodę – mówiła.

Morszczyn był już uważany za wymarły w obszarze Bałtyku. – Teraz znowu się pojawia, co bardzo cieszy biologów morza. Co prawda już wcześniej były prowadzone obserwacje (nawet w Zatoce Puckiej) które pokazały, że ten glon pojawia się nad otwartym Bałtykiem. Ale trzeba pamiętać, że to obszar czystszego morza. Natomiast to, że pojawia się on w Zatoce Gdańskiej, jak najbardziej może napawać nas optymizmem – wskazywała ekspertka.

Specjalistka wyraziła zrozumienie dla plażowiczów, których brzydzi perspektywa wejścia do wody pełnej glonów. – Makroglony na pewno obumierają, gniją, co powoduje nieprzyjemny zapach. Jednak, jak mówię, to naturalny element Bałtyku – powtórzyła wyjaśniając, że organizmy te nie stanowią żadnego zagrożenia dla ludzi. – To nie jest toksyczne, na pewno nie grozi żadną chorobą ani zatruciem; z tej perspektywy nie mamy czego się obawiać – dodała.

Zapytana o sytuację na niemieckich plażach, gdzie wprowadzono zakazy kąpieli w związku z pojawieniem się glonów, prof. Bełdowska zasugerowała, że może chodzić o inne organizmy. – Podejrzewam, że chodziło raczej o zakwit fitoplanktonu, czyli mikroglonów. Dobrze wiemy, że zakwit sinic również może być toksyczny i też zamykamy plaże w jego czasie – przypominała.

Pracownica Uniwersytetu Gdańskiego wyjaśniała, że makroglony nie tylko nie są niebezpieczne, ale nawet mogą zostać wykorzystane praktycznie. – Są wykorzystywane w medycynie i kosmetologii, jak najbardziej można też potraktować je jak suplement diety lub jako paszę dla zwierząt – tłumaczyła.

Posłuchaj całej audycji:

MarWer

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj