Platforma Obywatelska, Polskie Stronnictwo Ludowe i Polska 2050 zamierzają pójść do wyborów ze wspólną listą. – Jest wiele spraw, które wyraźnie nas łączą – wskazywał w rozmowie Jarosławem Popkiem w audycji „Gość Dnia Radia Gdańsk” Kazimierz Kleina, senator Koalicji Obywatelskiej.
Kleina podkreślał, że Platforma Obywatelska chce współtworzyć wspólną listę. – Na pewno zależy nam na tym, żebyśmy poszli do wyborów ze wspólną listą, natomiast ostateczna decyzja w tej sprawie zapadnie, jak myślę, na początku lata. Lista: Platforma Obywatelska, Polska 2050 i PSL jest prawdopodobna – wskazywał.
Ze startu ze wspólnej listy zrezygnowała natomiast Lewica. – To wewnętrzne problemy Lewicy, to ona musi odpowiadać na pytanie czy chce, czy nie chce iść razem. Wiadomo, że samo to środowisko jest wewnętrznie zróżnicowane. Nie chcę oceniać działania innych partii opozycyjnych. Dzisiaj w Sejmie i Senacie działamy wspólnie w różnych sprawach, a decyzja, jak będzie funkcjonowała Lewica w przyszłości, zależy od członków tego ugrupowania – podkreślał polityk.
Czy trzem opozycyjnym partiom uda się zbudować wspólny program? – Jest wiele spraw, które wyraźnie nas łączą. Poza tym relatywnie łatwo jest przygotować program na czasy po PiS-ie. Oczywiście rządzenie po odsunięciu PiS-u od władzy będzie bardzo trudne, ale widzimy, jak wiele rzeczy trzeba po prostu naprawić, odbudować, po prostu żeby w naszej ojczyźnie żyło się normalnie. To wszystko łączy nas bezwarunkowo: kwestia praworządności, kwestia wykluczenia społeczności lokalnej, rozbudowy transportu lokalnego, kwestia odnawialnych źródeł energii. Mówię tutaj o przykładach, ale to wszystko jest dla naszych partii bardzo istotne – zaznaczał Kleina.
Rozmówca Jarosława Popka unikał jednak odpowiedzi na pytanie o konkrety w programie jego ugrupowania. – Program powstaje i równocześnie jest. W pierwszej kolejności musimy odpowiadać na sytuację bieżącą, a więc poddawać ocenie to wszystko, co dzieje się w tej chwili. Poza tym boimy się, że podanie programu, gdy powstanie w pełnej wersji, może doprowadzić do jeszcze większej dezorganizacji gospodarki, bo PiS nie ma umiaru w licytowaniu się, po prostu nie liczy pieniędzy, środków finansowych, które są własnością Polaków. Przecież doprowadzili do niewiarygodnej wręcz inflacji. Polska jest tutaj liderem. Inflacja jest większa na Węgrzech i na Słowacji, a nawet kraje bałtyckie już ograniczyły ją do granicy około 10 proc. Natomiast u nas wyraźnie widać, że inflacja bazowa, która zależy od polityki rządu, jest najwyższa. To świadczy o braku odpowiedzialności za nasza sytuację – oceniał.
Gość Radia Gdańsk zarzucał rządowi Zjednoczonej Prawicy doprowadzenie do powstania wysokiej inflacji. – Jestem przewodniczącym Komisji Budżetu i Finansów Publicznych. W zasadzie od 2016 roku, kiedy mieliśmy informacje o budżecie, wskazywałem wyraźnie, że mechanizmy, jakie rząd montował na przykład do ustawy budżetowej, to mechanizmy powodujące inflację. W 2016 roku była jeszcze ujemna, czyli taka, jak za czasów Platformy Obywatelskiej. Jak jest zerowa, oszczędności obywateli są chronione. Od 2017 roku systematycznie rośnie. Jeśli chodzi o tłumaczenie, że była pandemia, że jest wojna i tak dalej, one oczywiście mają wpływ, ale generalnym powodem jest niszczenie finansów publicznych. Dzisiaj budżet państwa, który ustalają Sejm i Senat, to tylko połowa środków, jakimi dysponuje państwo, ale dlaczego? Ponieważ rząd wyprowadził ogromne ilości środków poza kontrolę parlamentu, a nawet Najwyższej Izby Kontroli i nie można dowiedzieć się, na co i z jakich źródeł pochodzą te pieniądze. Zadłużenie całego sektora publicznego w czasach rządów PiS wzrosło dwukrotnie w stosunku do 2015 roku, a już wtedy było bardzo wysokie i naprawdę bardzo się tym martwiliśmy. To, co zostało zrobione przez ostatnie siedem lat, to zadłużenie większe niż za Gierka – twierdził.
Posłuchaj całej audycji:
MarWer