Dyrektor Muzeum Stutthof: „To na nas spoczywa niesienie prawdy o czasach przeszłych”

(fot. Mateusz Ochocki / KFP)

Mechanizmy, które stworzyły II wojnę światową i obozy koncentracyjne, nadal istnieją we współczesnym świecie i prowadzą do kolejnych konfliktów oraz ludobójstw. W imię uczciwości osobistej powinniśmy trwać w pamięci i refleksji. Jeśli historia obozów koncentracyjnych nie będzie opowiadana głośno, a refleksja nie będzie odnajdywana w czasach współczesnych, to kolejni oprawcy będą prowadzili swoje wojska przeciwko innym krajom i ich mieszkańcom – mówił w Radiu Gdańsk Piotr Tarnowski, dyrektor Muzeum Stutthof w Sztutowie.

W czwartek mija 79. rocznica początku „marszu śmierci” więźniów KL Stutthof, w którym życie straciło około 17 tys. osób.

– Mechanizmy, które stworzyły II wojnę światową i obozy koncentracyjne, nadal istnieją we współczesnym świecie i prowadzą do kolejnych konfliktów oraz ludobójstw. Warto zwrócić uwagę na to, jak ciężkie musiały być warunki obozowe. W KL Stutthof, w podobozach i w czasie marszy ewakuacyjnych zginęło 65 tys. osób, a wszystkich osadzonych było około 110 tys. To znaczy, że więcej niż połowa obozu nie przeżyła. Trzeba pamiętać też o tych, którzy zostali osadzeni w KL Stutthof, a później przeniesieni do innych obozów koncentracyjnych i tam oddali życie. Jeden z byłych więźniów, który przeżył łódzkie getto, był później w Auschwitz, w Stutthof i w dwóch podobozach w Kokoszkach oraz Słupsku, powiedział, że nigdzie nie było tak źle, jak w Stutthofie – zaznaczył „Gość Dnia Radia Gdańsk”.

Tarnowski podkreślał, że współcześnie żyjący ludzie muszą zachować pamięć o opisywanych wydarzeniach.

– W imię uczciwości osobistej powinniśmy trwać w pamięci i refleksji. Kiedyś było łatwiej. Na pierwszą uroczystość, którą organizowałem jako gospodarz, w roku 2008 z samego Trójmiasta przyjechały trzy autokary ze świadkami historii. Od czterech lat na obchodach rocznicy rozpoczęcia marszu śmierci nie ma żadnego świadka historii. To na nas spoczywa niesienie prawdy i refleksji o czasach przeszłych i ich przeniesieniu na współczesny grunt. Trafiam na takie osoby, dla których historia i wszystko, co z niej płynie, są obojętne. Są też jednak osoby głęboko zaangażowane i są tacy, którzy w swoich środowiskach prowadzą działalność edukacyjną, przygotowani przez nasz zespół. Jest coraz lepiej – wyjaśnił.

– Od 2008 roku w ramach projektu „Ostatni świadkowie” nagrywaliśmy relacje od świadków historii, a na ich podstawie stworzyliśmy materiały dokumentalne i edukacyjne. Pojawiły się wystawy. Nie ma lepszego materiału do prowadzenia takiej działalności, którą prowadzi nasze muzeum, niż możliwość powołania się na głos tych, którzy to bezpośrednio przeżyli. W tym roku zamierzamy podjąć projekt, w ramach którego będziemy rejestrowali historie tych, którzy byli świadkami marszu śmierci w miejscowościach na Kaszubach. Tych osób pewnie jest mało, zatem sięgniemy również do tych, którym opowiedziano o tym, jak ten marsz przebiegał, i jaka była perspektywa tych, którzy więźniom pomagali – zapowiedział dyrektor Muzeum Stutthof w Sztutowie.

W audycji przypomniano także, że do dziś nie wszyscy sprawcy zbrodni w obozie Stutthof zostali ukarani.

– Dostrzegam nierychliwość sprawiedliwości, wewnętrznie się na to zżymam. Była zbrodnia, powinna być kara. To wydaje się być zupełnie naturalne. Dobrze, że procesy nadal się toczą, ponieważ istotą każdego przestępstwa jest to, że sprawca uważa, że uniknie kary. Nawet jeśli teraz są karani ludzie bardzo starzy, to to jest sygnał dla osób, które ciągle żyją, a przeżyły piekło obozów koncentracyjnych. Ich oprawcy do ostatnich swoich dni nie będą mogli spać spokojnie. Jeśli historia obozów koncentracyjnych nie będzie opowiadana głośno, a refleksja nie będzie odnajdywana w czasach współczesnych, to kolejni oprawcy będą prowadzili swoje wojska przeciwko innym krajom i ich mieszkańcom – przestrzegł „Gość Dnia Radia Gdańsk”.

ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj