Na Ukrainie nie będzie sprawiedliwego pokoju. Tę wojnę prawdopodobnie wygra Putin – uważa Igor Tracz, wielokrotny mistrz świata w sportach zaprzęgowych. Od początku pełnoskalowego ataku Rosji na Ukrainę pomaga naszym wschodnim sąsiadom, między innymi jeżdżąc z darami, także na tereny, gdzie trwają walki.
Igor Tracz na antenie Radia Gdańsk podkreślał, że szanse na odzyskanie Ukrainy są nikłe, mimo wszystko nie można się poddawać.
– To będzie oczywiście kolejny krok zwycięstwa Putina. Nawet jeśli Ukraińcy na jakimś odcinku się obronią, to ja nie widzę na razie możliwości odzyskania Ukrainy. Czy mamy jednak się przez to wszyscy poddawać i uchylać się od ruchów Rosji? Nie. Moim zdaniem absolutnie musimy walczyć do końca. To jedyne, co jest sprawiedliwe i rozsądne. Docieram z naszym zespołem do miejsc niebezpiecznych, w których jest zagrożenie ataków dronowych, moździerzowych, artyleryjskich, ale nie wchodzimy w bezpośredni kontakt z żadną stroną rosyjską, chociaż zdarzało się, że byliśmy bardzo blisko pozycji rosyjskich – tłumaczył.
ZRUJNOWANE MIASTA I ZAPACH DYMU
Igor Tracz zaznaczył, że największym szokiem był dla niego obraz Irpienia i Buczy po wyzwoleniu. Jak mówił, miasta były zrujnowane i unosił się w nich zapach dymu, spalonych mieszkań oraz krwi.
-Wszedłem na osiedle. Bloki były zniszczone, zaminowane, a na ulicach widać było tylko starsze osoby, które opowiadały o tym, co stało się kilka dni wcześniej – relacjonował.
„Gość Radia Gdańsk” mówił też, że choć spodziewał się, że wojna oznacza nieustanne zagrożenie, dopiero na miejscu zrozumiał, jak bardzo życie może zależeć od przypadku. – Ukraina jest państwem, w którym przypadkowość śmierci jest najwyższa na świecie. Możesz być najlepiej wyszkolonym komandosem, a jesteś we Lwowie w restauracji i nagle coś ci spada na głowę. Eksploduje i znikasz… – podkreślał.
Pełnoskalowa wojna na Ukrainie trwa od trzech lat.
js/aKa





