Milczące państwo, płonące nielegalne wysypisko. Wójt Cewic: „Co zrobimy, jak wybuchnie epidemia?”

Wójt gminy Cewice Jerzy Bańka (fot. Radio Gdańsk/Przemysław Woś) / płonące składowisko odpadów tekstylnych (fot. PSP)

Wójt gminy Cewice czeka na pomoc rządu. Jerzy Bańka od kilku lat prosi o wsparcie w usunięciu nielegalnego składowiska odpadów tekstylnych. Pryzma płonęła blisko 40 razy w ostatnich latach. Mimo obietnic polityków różnych opcji, sprawa wciąż stoi w miejscu.

Jak wyjaśnia wójt gminy Cewice, koszt usunięcia odpadów jest szacowany na 50 milionów złotych.

Pożar składowiska tekstyliów w Kamieńcu (fot. KP PSP w Lęborku)

– Od kilku lat słyszę zapewnienia, że gmina otrzyma pomoc – i nic się nie dzieje. Wysyłamy pisma, a żadne decyzje nie zapadły. Moim zdaniem to jest duże zagrożenie dla środowiska. Latem te odpady gniją, zapalają się, bądź są podpalane, pojawiają się szkodniki i różnego rodzaju robactwo. Co zrobimy, jak wybuchnie epidemia? To nie jest tak, że ja mam jakiś konflikt z panią wojewodą, nic z tych rzeczy. Rozumiem, że ona też jest w trudnej sytuacji, bo potrzebne są duże pieniądze, ale muszę się do kogoś zwrócić i trzeba zacząć coś z tym robić – mówi.

Pożar składowiska tekstyliów w Kamieńcu (fot. KP PSP w Lęborku)

Prokuratura Okręgowa w Słupsku oskarżyła cztery osoby o sprowadzenie niebezpieczeństwa dla lokalnego środowiska poprzez nielegalne gromadzenie odpadów. Spółka, która prowadziła składowisko, jest niewypłacalna. Nie możliwości wyegzekwowania wysokich kar administracyjnych, które zostały na firmę nałożone.

Z Jerzym Bańką rozmawiał Przemysław Woś. Posłuchaj:

aKa

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj