Festiwal opolski, impreza z kometami bez ogona

Powracająca na estradę Irena Santor porównana do skoczka Jane Ahonena, nieudany występ Joanny Moro, a także fenomen festiwali opolskich, o tym rozmawiali komentatorzy Radia Gdańsk. Goście Mariusza Nowaczyńskiego oceniali poziom organizacji, jak i niektórych artystów.  Najostrzej krytykowała Ryszarda Wojciechowska z Polski Dziennika Bałtyckiego. – Usłyszałam jak śpiewa Joanna Moro i to jest dowód, że śpiewać każdy może, ale nie każdy powinien. W naszych czasach dzieje się coś niedobrego.

Celebrytom, którzy zabłysną na chwilę, jak komety bez ogona, wydaje się że mogą wszystko. Przypadek Joanny Moro, która śpiewała piosenkę Anny German, mijając się z dźwiękami jest tego najlepszym przykładem.

Tak samo jak Tomasz Karolak na sopockim koncercie Top Trendy, któremu wydaje się że może śpiewać, oceniła Ryszarda Wojciechowska.

Z dziennikarką zgodził się Piotr Jacoń z TVN 24, który uważa, że występ Joanny Moro rzeczywiście okazał się wpadką. Zaznaczył również, że Opole wyciąga na światło dzienne artystów, którzy z Opolem kojarzeni byli od zawsze.

Tegoroczne Opole było pouczające, bo gdyby wyciągać wnioski tylko z występu Joanny Moro, to rzeczywiście jest to przygnębiające. Ale mimo to, Opole wyciągnęło te autentyczne gwiazdy i piosenki znane przez młodsze, jak i starsze pokolenie, podkreślił.

Ja oglądałem występ Ireny Santor, która zaśpiewała fantastycznie i ta jedna piosenka z całego festiwalu w zupełności mi wystarczyła, powiedział Krzysztof Katka z Gazety Wyborczej Trójmiasto.

Za każdym razem, jak widzę Irenę Santor mam deja vu. Dziesięc lat temu wszyscy żegnaliśmy ją w sensie estradowym. Mówione było, że już nigdy więcej nie wystąpi, a wczoraj przypomniała, że właśnie nagrała nowy album, dodał Piotr Jacoń.

– To trochę jak Jane Ahonen w skokach narciarskich, rozstaje się i znów powraca, podsumował prowadzący rozmowę Mariusz Nowaczyński.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj