– To kolejny przykład na to, że w policji nie dzieje się dobrze, tak Ryszarda Wojciechowska z Polski Dziennika Bałtyckiego skomentowała bijatykę pseudokibiców Ruchu Chorzów z meksykańskimi marynarzami na gdyńskiej plaży. Marek Sterlingow z Gazety Wyborczej Trójmiasto stanął w obronie policji i podsunął radykalne rozwiązanie. – Trzeba zamknąć stadiony.
W niedzielę pseudokibice Ruchu Chorzów sterroryzowali gdyńską plażę. Policja nie reagowała przez ponad godzinę, ignorując głośne zachowanie 150. kibiców, którzy od rana pili alkohol, przeklinali i odpalali race. Według świadków, szukali okazji „do zadymy”. Ostatecznie wdali sie w bijatykę z grupą meksykańskich marynarzy, którzy wypoczywali na plaży. Policja włączyła się do akcji dopiero, gdy Meksykanie wymagali pomocy lekarskiej.
Reporter Radia Gdańsk o sytuacji rozmawiał z zastępcą rzecznika prasowego KMP w Gdyni. – Mieliśmy siły skoncentrowane w okolicach miejsca tego zdarzenia. Część policjantów stacjonowała na ulicy Sędzickiego, jest to około 150-200 metrów od plaży. Pozostali policjanci stali z radiowozami na ulicy Waszyngtona, około 500 metrów od miejsca zdarzenia, przyznał podinspektor Adam Gruźlewski.
Sterligow ripostował, że winę za zaistniałą sytuację ponoszą po części wszyscy. – Sami sobie tworzymy, jako społeczeństwo, zagrożenie jakim jest kibolstwo. Stadionową subkulturę hołubią niektóre grupy polityczne. Dodał też, że każdy mógł być ofiarą.
– Na tej plaży nikt nie był bezpieczny, przyznał dziennikarz. – Meksykanie się postawili, dlatego rozpoczęła się bitwa. Być może w podobny sposób traktowali wszystkich. Myślę, że gdybym ja tam był, to bym stamtąd poszedł, bo nie miałbym wyjścia.
– Uważam, że piłka nożna nie jest żadną świętością. Czy jest ważniejsza od bezpieczeństwa ludzi? Musimy pójść na regularną wojnę z kibicami. Trzeba zamykać stadiony.
W czasie incydentu na plaży zatrzymano trzy osoby z 30. podejrzanych o uczestnictwo w bijatyce. Policjanci ustalają tożsamość pozostałych pseudokibiców.