Pasażer, który jechał z pijanym kierowcą, mógł go powstrzymać

– Takie wypadki, jak ten w Kamieniu Pomorskim, to skutek przyzwolenia społecznego na cwaniactwo na drogach, mówił w Komentarzach Radia Gdańsk Tomasz Strug z portalu Stara Oliwa. Tragiczny wypadek w Kamieniu Pomorskim, w którym zginęło sześć osób, a dwie są ciężko ranne sprawia, że znów rozmawiamy o polskim prawie. Zdaniem Piotra Czauderny, zamiast kolejnych zakazów i nakazów należy zacząć egzekwować już istniejące.

– W krajach, które w Europie mają najbardziej surowe, restrykcyjne zasady takie jak np. Rosja czy Ukraina, ewidentnie istnieje problem z alkoholem i prowadzeniem przez pijanych kierowców. Wydaje mi się więc, że to nie na tym polega, żeby wprowadzać kolejny restrykcyjny limit, już się bowiem pojawiły hasła „0,0”, tylko żeby prawo, które obowiązuje, było absolutnie egzekwowane. To jest właśnie polski problem, uważa Czauderna.

Zdaniem Sławomira Siezieniewskiego z TVP Gdańsk ważna jest prewencja. Tu dobrym przykładem może być Osowa. – Tam dosyć często zdarzają się takie akcje: ludzie i tak stoją w korkach na ul. Spacerowej. Jest policjant, który przechodzi z alkomatem i sprawdza 100-200 aut. To działa znakomicie, bo nawet tym, którzy pili alkohol dzień wcześniej, nagle zapala się lampka „trzeba sprawdzić, czy już mogę jechać”.

Przyznaje jednak, że odbieranie prawa jazdy nic nie da. – Na głupotę nie ma rady. Nawet jeżeli takiemu kierowcy odbieramy prawo jazdy, to jak widzimy, to nie jest przeszkoda, skomentował Siezieniewski. – Czy ten przypadek, czy niedawna sprawa, gdy kobieta pędziła przez Warszawę z prędkością 100 km/h i wpadła do tunelu… Tam też mogło dojść do tragedii i też miała wcześniej procesy. To była recydywa. Doskonale o tym wiemy, że są osoby, które mimo że nie mają prawa jazdy i tak jeżdżą samochodami, bo możliwość zatrzymania ich do kontroli statystycznie jest niewielka.

Zdaniem dziennikarza konieczna jest zmiana sposobu myślenia, bo głównym problemem jest pobłażliwość, na jaką mogą liczyć pijani kierowcy. – Mówimy „narozrabiał, bo był po pijaku, wiecie jak to jest.” To jest więc bardziej kwestia walki z przyzwoleniem społecznym.

– Takie przyzwolenie nie skończy się, dopóki rzeczywiście coś nie zostanie z tym zrobione. A to jest zdecydowanie szersza praca niż praca legislacyjna, skomentował Tomasz Strug.

– Tytuły tych artykułów o wypadku, że bydlak zabił, to jest trochę hipokryzja. Bo tak naprawdę, to właśnie wynika z szerokiego przyzwolenia dla cwaniactwa w ogóle, które codziennie widzimy na drogach. I to się objawia we wszystkich rzeczach: że trochę oszukamy państwo, prawo, policję, trochę przejedziemy na czerwonym, trochę na pomarańczowym. To jest zjawisko, które cały czas postępuje i w końcu skutkuje czymś takim, uważa Strug.

– Mieliśmy teraz wypadek w Gdyni, gdzie kolejny cwaniak jadąc mitsubishi minął zatrzymany samochód przed przejściem dla pieszych i przejechał przechodzącą kobietę, w ogóle tego podobno nie zauważając, kontynuował Strug. – Tego cwaniactwa jest mnóstwo. To jest olbrzymia praca, na lata. Np. dla Kościoła, który mógłby o tym mówić, a nie zajmować się jakimiś zastępczymi problemami. Brakuje szacunku dla drugiego człowieka.

W opinii Tomasza Struga dowodem na przyzwolenie społeczne takiego zachowania jest fakt, że z pijanym kierowcą, który spowodował wypadek w Kamieniu Pomorskim, jechał pasażer. – To straszne, że obok tego kierowcy siedziała jeszcze jedna osoba. Ktoś, kto mógł go powstrzymać.

Jego zdaniem, zabieranie prawa jazdy pijanym kierowcom byłoby dobrym pomysłem, bo przynajmniej część ukaranych w ten sposób nie wsiadłaby już więcej do samochodu. – To jest pewna nielogiczność. Gdyby dać komuś pozwolenie na broń i on po pijaku zacznie strzelać u siebie w ogródku, to wiadomo, że już tego pozwolenia pewnie nigdy więcej nie dostanie. A tutaj, po paru latach a nawet znacznie szybciej przywraca się osobom, które wsiadły po pijanemu posiadanie prawa jazdy, podsumował Strug.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj