Tomasz Sieliwończyk: „Gdyby nie Małysz, nie byłoby dziś Stocha”

– To jest złoto, które po prostu miało być. Ale nie nadawajmy temu kontekstu historycznego. Bo okazuje się, że Kamil Stoch ma to swoje złoto za wszystkie stracone pokolenia, które go nie zdobyły. To jest straszne. Cieszmy się z tego złota i z Kamila tu i teraz, mówił w Komentarzach Radia Gdańsk Piotr Jacoń z TVN24. Swojego zadowolenia z polskiego skoczka-medalisty nie krył Tomasz Sieliwończyk z TVP Gdańsk. Jak mówi, już po pierwszych skokach, wiedział że Stoch zwycięży. – Ze znajomymi wysyłaliśmy „Hurra smsy” już po pierwszej serii skoków, bo to było wtedy już właściwie klepnięte. Zwłaszcza że wszystko działo się na tzw. normalnej skoczni, tej mniejszej, gdzie bardzo trudno jest wypracować tak potężną przewagę, jaką miał wczoraj Kamil w pierwszej serii. Na dużej skoczni jest to dużo łatwiejsze. Musiałby się stać jakiś niedobry cud, żeby to zwycięstwo po pierwszej serii zostało mu odebrane.

– Cieszy mnie złoty medal olimpijski. Ale rozbawiło mnie to, że ten medal dla Kamila wyśnił Fortuna, nasz pierwszy złoty medalista, przyznała Ryszarda Wojciechowska z Dziennika Bałtyckiego. Dziennikarka zwróciła uwagę na zachowanie sportowców. – Jestem nieustannie zauroczona naszymi skoczkami, ich „grzecznością”, układnością i takim spokojnym podejściem do tych zwycięstw. Jak sobie przypominam innych sportowców, np. naszą tenisistkę – to jak przegrywa i jak wygrywa, jak się zachowuje, i naszych piłkarzy, którzy nieustannie przegrywają, ale wydaje im się, że wygrywają. A jeśli chodzi o skoczków, to już Małysz przyzwyczaił nas, że to są naprawdę fajni goście.

Tomasz Sieliwończyk uważa, że to wynika z charakteru tej dyscypliny sportu. – Ważną rolę odgrywa w niej psycholog, który jest w sztabie każdej drużyny. Jak istotne jest to, że potrafią się wyciszyć. Potrafią pracować nad sobą nie tylko fizycznie, na treningu, ale też w głowach, wewnątrz.

– To super, że te skoki były takie na luzie, zgodził się Piotr Jacoń. Dziennikarz ostrzegł jednak, by wokół tego zwycięstwa nie budować ideologii. – To jest złoto, które po prostu miało być, tu nie było żadnych wątpliwości. To, co mi przeszkadza w tym złocie, to to, co potem zaczęło się wokół niego robić. Ten nieszczęsny Fortuna sprzed 40 lat. Nie mogę tego znieść. Nie chodzi o to, że ojcem tego sukcesu był Fortuna, tylko że od razu musimy to włożyć w kontekst historyczny. Kamil Stoch ma swoje złoto i okazuje się, że ma je za wszystkie stracone pokolenia, które go nie zdobyły. To jest straszne, to złoto robi się ciężkie. Cieszmy się z tego złota i z Kamila tu i teraz.

Zdaniem Sieliwończyka, gdyby nie poprzednicy Stocha, nie byłoby dzisiaj zwycięstwa. – Jakaś część tego złota, to jest zasługa Adama Małysza. On uruchomił ten proces. Mamy też wątek gdański – pamiętajmy o akcji Lotosu, który zorganizował akcję „Szukamy Następców Mistrza”. Ci chłopcy, którzy teraz tak fantastycznie skaczą i dają nam tyle powodów do radości, to jest także zasługa tego koncernu, który dał wsparcie finansowe.

Ryszarda Wojciechowska nie kryła, że to Kamil Stoch jest jej ulubieńcem. – Jeśli miałabym wybierać między dwoma skoczkami, wolę „stochomanię” od „żyłomanii”, bo w skokach nie chodzi o śmiech. Dziennikarka przyznała jednak, że boi się, że trwająca od jakiegoś czasu „stochomania” sprawi, że młodego sportowca przygniecie ciężar oczekiwań.

W opinii Wojciechowskiej, Polacy nie potrafią radzić sobie z porażkami narodowych sportowców. – To jest nasze piekiełko. Jak jest dobrze, to potrafimy nosić na rękach. Jak jest troszeczkę gorzej, to od razu te ręce opuszczamy i nasza gwiazda spada. Tak jest np. teraz w przypadku Justyny Kowalczyk. Taką mamy mentalność narodową, że żyjemy sukcesami innych i potrafimy pięknie pastwić się nad cudzymi porażkami.

– Musimy dać sportowcom prawo do tego, że raz są w lepszej formie, raz w gorszej. Szczególnie, że mamy duże zrozumienie piłkarzy, którzy są w jednostajnej formie od paru lat, podsumowała dziennikarka.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj