„W Polsce zdominowała nawet kampanię wyborczą do PE”. Conchita Wurst w Komentarzach

– Conchita Wurst nie jest kobietą z brodą. To mężczyzna z brodą, który udaje kobietę. A to już jest piramidalny idiotyzm. Zastanawiam się czego trzeba, żeby wygrać festiwal Eurowizji za rok albo za pięć lat, mówił w Komentarzach oburzony publicysta Marek Ponikowski. Prowadzący Komentarze Jacek Naliwajek przyznał, że wybór jury oceniającego podczas festiwalu Eurowizji go nie zaskoczył. Tłumaczy, że zwyciężczyni idealnie wpasowała się w ramy showbiznesu. – Nie dziwię się, że wygrała. Trzeba szokować. Michał Szpak, polski wokalista, istnieje dlatego, że szokuje. Michał Wiśniewski istniał dlatego, że szokował. Wielu twórców, artystów istnieje tylko dlatego, że szokują. Conchita Wurst szokuje, dlatego istnieje, uważa Naliwajek.

Jednak wygrana Conchity to dla wielu sprawa kontrowersyjna. – Zdominowała nawet naszą kampanię wyborczą do Parlamentu Europejskiego. Od dwóch dni politycy kłócą się o to, kim jest Conchita Wurst i czy to jest Europa tolerancji czy czy Europa dewiantów, mówi Naliwajek.

Zdaniem Piotra Semki z tygodnika Do rzeczy, z którym połączyliśmy się przez Skype, nikogo nie powinny dziwić ostre reakcje polskich polityków. – Wygrała osoba mająca bardzo kiepską piosenkę. Nie znam nikogo, kto by podnosił walory muzyczne piosenki, którą zaśpiewała Conchita Wurst. To pokazuje całą nienormalność sytuacji. Jeżeli wygrywa ktoś, dlatego że przedstawia bardzo prowokacyjny wizerunek sceniczny, dla wielu osób bardzo mało estetyczny, to nie ma się co dziwić negatywnym komentarzom.

– Zdarzali się dotąd drag queen, czyli mężczyźni przebierający się za kobiety, ale to jest krok dalej. Tu jest mężczyzna przebierający się za kobietę, który epatuje brodą, będącą podkreśleniem męskości. Sam pseudonim ma pieprzne podteksty, argumentuje Semka. – To musi wywołać sprzeciw osób, które nie uważają, że inność jest wartością, która unieważnia całą resztę. I jak pojawiają się takie wypowiedzi, to nagle święte oburzenie lewicy. A jeśli prawica widzi w tym zmiany kulturowe, które niepokoją, to ma do tego powody, uważa Semka.

Z opinią dziennikarza nie zgodził się Roman Daszczyński z Gazety Wyborczej Trójmiasto. Jego zdaniem to marginalny przypadek, który nie zapowiada końca obecnego porządku. – Występ tego przebierańca – mężczyzny udającego kobietę, wcale nie znaczy, że Europa się sypie, rozpada, że to jest zbliżająca się apokalipsa. Dyskusja w Polsce przypomina mi trochę zachowanie mieszkańców wsi Taplary z książki „Konopielka”. Tam jest taki monolog Dziada, szczególnie w filmie został kapitalnie przedstawiony. Dziad mówi, że świat się wali, bo diabeł chce ulepszać, że krowy będą się źrebiły, kobyły cieliły. Mówi tak: „oszukaństwo, złodziejstwo, kur.stwo, Sodoma, Gomora!”. I to właśnie na tej bazie jest przekonanie prawicy, że świat się wali, przekonywał Daszczyński.

Daszczyński nie ukrywał, że dziwi go fakt, że ta sytuacja wywołuje taki rezonans. – Festiwal Eurowizji zawsze miał niski poziom, to są jarmarczne występy, łatwe melodyjki. Kto bardziej zaszokuje, wyróżni się w tłumie, ten ma szanse na zwycięstwo. W Polsce dyskutuje się o zwycięzcy Eurowizji, ale zwrócę uwagę, że przedstawiciele naszego kraju reprezentowali wyjątkowo niski poziom. Był to ordynarny, wulgarny występ, bazujący na bardzo prostych, prymitywnych skojarzeniach.

Marek Ponikowski, publicysta i wykładowca na Uniwersytecie Gdańskim nie czuł zażenowania całym festiwalem. – Jestem zgorszony całą tą historią. To nie jest kobietą z brodą. To jest mężczyzna z brodą, który udaje kobietę. To jest piramidalny idiotyzm. Zastanawiam się czego trzeba, żeby wygrać festiwal Eurowizji za rok albo za pięć lat. Moja wyobraźnia nie sięga tak daleko, podsumował Ponikowski.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj