Plansza zamiast konsoli. „Takie gry uczą, bawią i łączą pokolenia”

Zamiast Call of Duty czy GTA wybierają UNO, Grzybobranie, Skaczące czapeczki, Kalambury albo Monopoly. – Planszówki uczą, bawią i łączą. Sprawiają wiele radości, a czasem nawet można skorzystać z ich… magicznych mocy, pisze na blogi.radiogdansk.pl Robert Zawada. Robert Zawada na swoim blogu zabawnie opisuje, jak dziś nawet najmłodsi kojarzą gry jedynie z komputerem. I chociaż nie udało mu się przekonać pewnego chłopca do zalet gier planszowych, zapewnia, że jest ich wiele. – Z każdą z nich wiążą się oddzielne wspomnienia, inne emocje, różne historie. Grając w nie jesteśmy razem, blisko, patrząc na siebie, widząc swoje gesty, uśmiechy, czasem przerażenie czy nierzadko smutek. Widzimy to wszystko i słyszymy. Nie przeszkadza nam w tym wrzeszczący telewizor ani odgłosy piszczącej konsoli, w której coś strzela, warczy lub wybucha. Mamy czas na przytulenie i łyk wody bez obaw, że nas ktoś w tym czasie trafi z łuku i zostaną nam już tylko dwa życia, pisze Zawada.

Co więcej, jak zapewnia bloger, taka rodzinna aktywność może mieć także dobry wpływ na zdrowie. – Nie zaszkodzi zatem w czasie wspólnych gier mocno wierzyć w spełnienie jakiegoś wspólnego marzenia. Planszówki nie tylko uczą, bawią i łączą. Sprawiają wiele radości, a czasem nawet można skorzystać z ich magicznych mocy. W naszym przypadku tak właśnie się stało, zdradza Zawada.

Zgodni co do pozytywnych właściwości grania w planszówki byli także goście Komentarzy Radia Gdańsk. Tomasz Gawiński z Tygodnika Angora wspominał, że grę planszową, która najbardziej zapadła mu w pamięci kupił w Ameryce w latach 80. – Jak płynąłem do Stanów w 1981 roku, kupiłem tam sobie oryginalny Monopol. Wtedy to było nieznane. Pamiętam jak z kolegami z załogi godzinami siedzieliśmy i graliśmy, inwestowaliśmy w elektrownie, itp. To była piękna zabawa. Ze mnie oczywiście taki biznesmen, jak z koziej… trąba, ale zabawa była przednia, przyznał Gawiński.

Swoją ulubioną grę miał także Maciej Kosycarz z Agencji KFP. – Z dzieciństwa najbardziej pamiętam domino, w które grałem z babcią. Pamiętam też Pchełki i Grzybobranie. W Chińczyka graliśmy jeszcze do niedawna z dziećmi.

– W Polsce Ludowej, chyba dla poprawy stosunków z Chińską Republiką Ludową, zmieniono nazwę gry na „Człowieku, nie irytuj się”, przypomniał prowadzący Komentarze Mariusz Nowaczyński. Ulubioną grą Nowaczyńskiego była Wyprawa po skarb. – To była gra przygodowa na bazie filmów z tego gatunku, typu „Porwany za młodu” czy „Wyspa skarbów”, wspomina.

Komentatorzy zwrócili uwagę na to, że obecnie na rynku jest dużo więcej gier niż za czasów ich młodości, ponadto są to gry coraz bardziej wyszukane. – Niedawno miałem urodziny i dostałem od żony w prezencie grę planszową Westerplatte, mówi Maciej Kosycarz. – Myślałem, że o jest tradycyjna gra, ale okazuje się, że bardzo trudno ją przejść. Jeszcze nie rozgryźliśmy tej gry, będziemy prosić o pomoc szwagra, który jest specjalistą od gier planszowych. Gier jest teraz bardzo dużo i są już nawet specjaliści w tej dziedzinie.

Tomasz Gawiński nie krył swojego zadowolenia z faktu, że planszówki wciąż są popularne. – To jest swoisty fenomen, że w czasach, kiedy wszyscy grają na komputerach i mamy najnowsze techniki, ta forma gier planszowych jeszcze funkcjonuje. To niezwykłe, że możemy się w ten sposób jeszcze dobrze bawić, bo tak naprawdę to powinniśmy już tylko siedzieć „przy kompie”, fruwać, strzelać i zabijać, podsumował zadowolony dziennikarz.

Czytaj więcej na zawada.radiogdansk.pl
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj