„Zmiany przepisów drogowych uderzą w maluczkich. Policja lubi łatwe sukcesy”

– Z piratem drogowym jest tak, jakby psychopata wyszedł z dubeltówką na ulicę i nie wiadomo do kogo strzeli, czy zabije jedną osobę, czy piętnaście, mówił w Komentarzach Radia Gdańsk Tomasz Gawiński z Tygodnika Angora. Seria wypadków drogowych, których świadkami byliśmy od początku roku zaowocowała działaniami premiera. Donald Tusk zapowiedział „rewolucję” w kodeksie drogowym. Wśród nowych przepisów pojawiły się m.in. dożywotnia utrata prawa jazdy za drugie złapanie za jazdę pod wpływem alkoholu, a prowadzenie bez prawa jazdy, jeśli zostało wcześniej odebrane, będzie przestępstwem.

Tomasz Gawiński zaznaczył, że przepisy zaproponowane przez premiera to dobry kierunek. Zdaniem dziennikarza nie sprawi to jednak, że piraci drogowi znikną. – Ci, którzy jeździli po pijaku, dalej będą jeździć. Będą jeździć nadal po odebraniu prawa jazdy, pomimo tego, że ma wejść przepis, że to jest już przestępstwo. Pani, która wjechała do przejścia podziemnego w Warszawie do dzisiaj nie poniosła żadnych konsekwencji. Dalej chodzi na wolności, kpi sobie z prawa.

– Te przepisy będą dotykać maluczkich, to oni będą dostawać w tyłek. Myślę jednak, że jeśli to choć częściowo wpłynie na bezpieczeństwo ruchu, to jest warte zrobienia. Alkotesty dla recydywistów to dobry pomysł. Ale jestem przeciwny zdjęciu tolerancji 10 km. Jeżdżę bardzo wiele i nieraz wjeżdżając w jakąś miejscowość zwalniam, ale jeszcze mam 59 na liczniku. To za to 9 to już mnie przecież zapuszkują. I będą mieli sukces, bo mnie łatwo zapuszkować, a takiego „Froga”, który rozbijał się bmw po Warszawie, łamiąc szereg przepisów, to już będzie trudno. Policja lubi takie sukcesy, uważa Gawiński.

Dariusz Szreter z Dziennika Bałtyckiego stanął w obronie policji. – W sytuacji, kiedy robi się hałas wokół jakiejś sprawy, tak jak teraz wokół „Froga”, policja musi się wykazać pewną skutecznością, przekonywał Szreter. – Na razie wykazuje się kompletną indolencją, skwitował Gawiński.

Zdaniem Macieja Kosycarza z Agencji KFP problem leży gdzie indziej. – Polskie prawo ma problem z nieuchronnością kary. Przestępcy, a ten człowiek, który jeździł bmw po Warszawie, jest nim, jest bandytą, powinni wiedzieć, że on zostanie złapany i pójdzie siedzieć. Bez odwołania. Zrobiłeś coś takiego? Dwa lata. Jeżeli on pójdzie siedzieć na dwa lata, drugi na 1,5 roku, to może piąty czy szósty się opamięta. I nie będzie kretyn wrzucał filmu do internetu i się tym chwalił. Najgorsze jest to, że ten facet dla pewnych środowisk jest bohaterem. To jest chore, skomentował Kosycarz.

– Jeden z publicystów wczoraj dobrze powiedział o tej sprawie. To jest tak, jakby psychopata wyszedł z dubeltówką na ulicę i nie wiadomo do kogo strzeli, czy zabije jedną osobę czy piętnaście, podsumował Gawiński.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj