Minister zdrowia nie jest od tego, żeby zapędzać lekarzy w kamasze

– Słowa ministra Arłukowicza będą miały swoje konsekwencje prawdopodobnie przez wiele tygodni, powiedział Daniel Stenzel z TVN24 Gdańsk. Konflikt NFZ z lekarzami komentowali także medioznawca Damian Muszyński, Krzysztof Katka z Gazety Wyborczej i Artur Górski z Magazynu Solidarność.

– Wypowiedź ministra, że „lekarze to biznesmeni i nie będziemy z nimi rozmawiać, dopóki nie otworzą gabinetów” będzie miała swoje konsekwencje prawdopodobnie przez wiele tygodni. Raczej mi się to nie podoba, bo minister nie jest od tego, żeby zapędzać lekarzy w kamasze, a to trochę tak wygląda i brzmi. Co to znaczy w ogóle wyzywać kogoś od słowa per „biznesmen”? Ja wczoraj byłem oburzony tymi słowami tzn. biznesmen nie jest złym słowem, czy przezwiskiem, mówił Daniel Stenzel. – Przecież platforma obywatelska, choćby na pomorzu przekształca szpitale w spółki prawa handlowego, które z definicji stawiają na zysk. Trudno tutaj teraz mówić, że ktoś jest biznesmenem, mówił Artur Górski.

Damian Muszyński zauważył, że premier Ewa Kopacz nie zabrała jeszcze głosu w tej sprawie. – Symptomatyczne jest to, że Arłukowicz wychodzi do dziennikarzy bez Kopacz. Niektórzy liczyli, że premier mimo wszystko wyjdzie z nim i powie coś mediom. Nie wiem czy jako szef rządu nie powinna jednak wyjść i coś powiedzieć. Sytuacja się zaostrza, a Arłukowicz trochę tańczy na linie i nie wie, w którą stronę podążać. Sprawa jest taka, że lekarze mówią swoje, a minister swoje.

Według Krzysztofa Katki, rozwiązania zaproponowane przez ministra zdrowia można ocenić pozytywnie. – Ja bym zaczął od tego, czy minister Arłukowicz działa aby poprawić ten system z punktu widzenia pacjenta, czy przeciwko nim? W mojej ocenie to, że lekarze rodzinni dostaną większe kompetencje i będą mogli skierować pacjentów na różne badania, na które dotąd kierowali trudno dostępni lekarze specjaliści – to jest dobre działanie. Lekarze będą mieli troszkę więcej pracy, przychodnie dostaną trochę więcej pieniędzy. To jest działanie, które poprawi los pacjentów. Oczywiście lekarzom będzie trochę trudniej.

Daniel Stenzel uważa, że wina jest po obu stronach, a rozwiązania ministra zdrowia nie są wystarczające. – W mojej ocenie wina w 60 procentach leży po stronie ministra Arłukowicza, a w 40 procentach po stronie lekarzy. Bo nie jest tak, że ktoś ma racje, a ktoś tej racji nie ma w tym konkretnym sporze. Jeżeli w ramach tego dodatkowego miliarda złotych, minister stosuje taki chwyt tzn. przesuwa fundusze. Różne dodatki do pensji zostały skasowane i minister niby rzucił pieniądze, ale w rzeczywistości skorzystał z pieniędzy, które „skasował”.

as/mat

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj