Nasłać sanepid i skarbówkę na kluby go-go w całym kraju

Sopot to pierwsze miasto w Polsce, które pozwało do sądu agencję prowadzącą sieć klubów nocnych Cocomo. Sprawę komentowali w Radiu Gdańsk dziennikarze trójmiejskich mediów.

We wtorek rozpoczął się cywilny proces, w którym władze Sopotu domagają się przeprosin i chcą odzyskać dobre imię. Ich zdaniem klub, który nadal działa pod inną nazwą, szkodzi wizerunkowi miasta. Klienci skarżyli się m.in na olbrzymie rachunki za alkohol i wykorzystywanie upojenia alkoholowego przez obsługę.

W opinii Macieja Kosycarza z Agencji KFP inne miasta, w których działały kluby także powinny skierować sprawy do sądu. – Sopot nie był jednym miastem, w którym klientów „kantowano” np. obywateli państw skandynawskich. To było też w innych miastach. Gdyby wszyscy prezydenci podjęli taką decyzję i oskarżyły kluby Cocomo o utratę dobrego imienia, być może odniosłoby to skutek. Bo teraz jest tak, że nie ma klubów Cocomo, ale działają one nadal, tylko pod nową nazwą.

Prowadzący audycję Tomasz Olszewski zauważył, że prezydent Sopotu Jacek Karnowski powiedział w sądzie, że są dwa kolejne doniesienia na klub, który zastąpił Cocomo. – Turyści są nadal oszukiwani.

Wiktor Bator, wieloletni korespondent polskich mediów w Rosji zauważył, że nie jest to sytuacja odosobniona, bo podobnie jest z innymi lokalami nocnymi, w których też często klienci są oszukiwani. Zdaniem komentatorów sprawą naciągania klientów powinna intensywniej zająć się policja. – Policja prowadziła dochodzenia w całym kraju, sprawy trafiały do prokuratur i były umarzane, bo nie było dowodów, dodał Michał Stąporek z portalu trojmiasto.pl.

Dziennikarz uważa, że jest prosty sposób na załatwienie tej sprawy ostatecznie. – Restauratorzy stale się skarżą na sanepid, że z powodu uszczerbionego kafelka może zamknąć lokal. Jestem przekonany, że takich uchybień w clubach Cocomo znalazłoby się więcej. Poza tym żaden z tych klubów nie ma licencji na sprzedaż alkoholu. Każdy z nich posługuje się tzw. licencją cateringową. To jest oczywista fikcja, bo tam nie ma cateringu. Tam jest prowadzona stała sprzedaż alkoholu. Mimo to żaden z prokuratorów nie jest w stanie tej obiegowej wiedzy przekuć w argumentację prawną i udowodnić, że jest to łamanie prawa.

Z kolei Mieczysław Abramowicz, pisarz i historyk uważa, że jeden proces nie załatwi sprawy. – Powinno być opracowane jakieś działanie systemowe. Nie może być tak, że śmiejąc się w oczy nam wszystkim i łamiąc prawo, kantuje się pijanych facetów. Nie może być tak, że nie ma na to siły. Trzeba nam rozwiązania kompleksowego takiego problemu.

Posłuchaj całej audycji:

mat

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj