Bohaterowie z przeszłości nie zawsze byli idealni. „Wielu epizod w PZPR został wybaczony”

– Z czasem zapominamy o ciemnej stronie życia naszych autorytetów z przeszłości, mówili goście Radia Gdańsk. W Komentarzach Dariusz Szreter z Dziennika Bałtyckiego, dr Krzysztof Piekarski z Uniwersytetu Gdańskiego i Jan Błaszkowski z Faktów TVN dyskutowali na temat ludzi, których Polacy obdarzają zaufaniem.

Audycje prowadził Wojciech Suleciński. Komentatorzy odnieśli się do czwartkowej sesji rady miasta Gdańska, na której radna Prawa i Sprawiedliwości Anna Kołakowska powiedziała, że Tadeusz Mazowiecki, który miał zostać patronem jednej ze szkół w mieście, włączał się w kampanię nienawiści i propagował stalinizm.

Dariusz Szreter przypomniał książkę „Hańba domowa”, w której Jacek Trznadel zajął się oceną środowiska pisarzy i artystów oraz ich działalności w pierwszej dekadzie po II wojnie światowej. Jego zdaniem wracanie do tamtych kwestii jest nie do końca zasadne. – Dziwne czasy, montowanie nowego systemu, szukanie oprawy propagandowo-artystycznej dla opisu nowej sytuacji. Spora część się szybko połapała – na przykład Wisława Szymborska, za nią też szło coś takiego. I gdzieś tam Mazowiecki też w tej polityce zaczynał, jako koncesjonowany katolik, piszący mniej czy bardziej wyważone teksty. Cały opis narracji historycznej sprowadzał się jednego – myśmy wygrali, mamy więc prawo do budowania własnej wizji, a ci którzy byli przeciwko nam to „zaplute karły reakcji.”

Zdaniem Wojciecha Sulecińskiego wydawanie takich sądów jest nie do końca zasadne. – Jest taka grupa osób, które uczestniczyły w sporze politycznym w ostatnich 25 latach i które zostały obarczone przez poszczególne ugrupowania polityczne ładunkiem ogromnej ilości pomówień. Czymś, co czasami jest prawdziwe, ale co w ich wypadku jest o tyle niesprawiedliwe, że nie jest żadną próbą wyważenia tego, co dobre i ważne w ich życiorysie, a co złe. Obie strony są zakładnikami swojej wizji przeszłości. Jedni nie dostrzegają wad w swoim kandydacie, a drudzy widzą w nim głównie wady, stwierdził.

Dziennikarz zauważył, że w latach trzydziestych podobne kontrowersje wzbudzał Józef Piłsudski, a teraz wiele szkół nosi jego imię. – Takich postaci jest wiele. Nasi bohaterowie z przeszłości mogliby być dawniej równie kontrowersyjni. Ja sobie wyobrażam, co można byłoby powiedzieć o Kościuszce czy księciu Poniatowskim…

Jan Błaszkowski powiedział, że jest grupa polityków obarczonych przypadłością „zohydzania”. – Wynika to z faktu, że próbowano z nich uczynić autorytety w sytuacji, w której byli aktywną częścią sporu politycznego. Nie byli poza tym sporem, brali jak Mazowiecki i Władysław Bartoszewski pod koniec życia czynny udział w bieżącej polityce, a jednocześnie aspirowali do miana ponadpartyjnego autorytetu.

Zdaniem Krzysztofa Piekarskiego ważne są także powody, które wywołały dyskusję. – Trzeba się zastanowić czy powodem sporu jest to, że w latach 50. Mazowiecki, jak wielu jego rówieśników pisał jakieś niemądre rzeczy, czy może to że później stanął po stronie niewłaściwej z punktu widzenia polityków PiS. Jest wiele postaci, które miały swoje epizody w PZPR, a zostało im to wybaczone.

Goście Komentarzy Radia Gdańsk rozmawiali także o rankingu popularności polityków i o kierunkach, po których studenci nie mogą znaleźć zatrudnienia.

Posłuchaj całej audycji:

mar

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj