Handel słodyczami kwitnie w polskich szkołach. „To efekt reformy sklepików”

Od czasu wejścia ustawy o zdrowym żywieniu do szkół, uczniowie nie kupią na ich terenie słodyczy. Postanowili radzić sobie sami, sprzedając kolegom batoniki oraz drożdżówki. – Każda prohibicja wiąże się z powstaniem czarnego rynku, ocenili nietypowe zjawisko komentatorzy Radia Gdańsk. Gośćmi Marka Lesińskiego byli Sławomir Witkowski z Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku oraz Andrzej Urbański z Centrum Opieki i Aktywizacji Seniorów.

Zdaniem Sławomira Witkowskiego kupno batonika za 1 zł i sprzedanie go za 2 zł to zasługa genu kupieckiego. Według niego, posiada go wielu Polaków. – Szczególnie na Pomorzu widoczny jest gen kupiecki. Zresztą wprowadzanie zakazów zawsze kończy się tym, że rodzi się „podziemie”, które z nimi walczy. Nawet rodzice łamią zalecenie o zdrowym żywieniu, kiedy wkładają swoim dzieciom słodycze do woreczków śniadaniowych, mówił wykładowca ASP. 

Z kolei w opinii Andrzeja Urbańskiego, polscy uczniowie w tej samej sytuacji zareagowali podobnie jak Anglicy. – Tam pewien przedsiębiorczy młody człowiek zaczął sprzedawać kolegom batony, czekolady i czipsy. Zarobił na tym niezłe pieniądze. Ten zakaz to dobry bodziec do tego, by podyskutować o zdrowym żywieniu i diecie, opowiadał.

– Trzeba znaleźć złoty środek. Jeżeli młodzi ludzie dostają zakazy, a nic innego w zamian to rodzi właśnie tego typu inicjatywy, podsumował Andrzej Urbański.

Posłuchaj całej audycji:

Magda Żarek/dr
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj