Ponikowski: „Żadnej partii nie uda się zgromadzić miliona ludzi”

– Przy całym szacunku dla przyszłego przewodniczącego Platformy, zgromadzenie miliona ludzi na ulicy jest niemożliwe – tak Komentatorzy Radia Gdańsk ocenili wypowiedź Grzegorza Schetyny.

– Trzeba być gotowym na twarde warianty. Naszą aktywnością będzie ulica – zapowiedział Grzegorz Schetyna. Dziennikarze Newsweeka dotarli do nagrania zamkniętego spotkania kandydata na przewodniczącego Platformy Obywatelskiego z członkami partii.

ŻADNA PARTIA NIE ZGROMADZI MILIONA LUDZI

– Warto zwrócić uwagę na datę tego spotkania. Było to trzy dni po manifestacji Komitetu Obrony Demokracji. Przy całym szacunku dla myśli przyszłego przewodniczącego PO, zgromadzenie miliona ludzi przekracza możliwości którejkolwiek partii w Polsce. Mamy do czynienia w parlamencie z tłumieniem prawa do aktywności. Wystąpienia uliczne stają się więc elementem sprawowania demokracji – uważa Marek Ponikowski.

Jan Hlebowicz dodał, że przeciek miał na celu wzmocnienie wizerunku Grzegorza Schetyny. – Komunikat, który płynie do Polaków to to, jaki jest główny cel nowego przewodniczącego PO. Chodzi o utracone wpływy, których Platforma potrzebuje. Schetyna chce być twardym liderem z silną ręką. Większość Polaków jednak nie da się nabrać na te populistyczne hasła. Posłowie opozycji wychodzą na mównicę, używają ostrej retoryki. Jednak winą PiS nie jest to, że wygrało wybory i ma większość i może forsować własne ustawy – mówi dziennikarz Gościa Niedzielnego.

Roman Daszczyński podkreślił, że warto przypomnieć sobie, jak wyglądała praca parlamentu, gdy partią rządzącą była Platforma Obywatelska. – Bezwzględna większość w Sejmie powoduje, że opozycja może tylko sobie pogadać. Liberalna demokracja mimo wszystko tak nie wygląda. Ona polega na debacie. Polskie życie polityczne jest zdewastowane przez długotrwałą wojnę dwóch plemion. Jeśli Platforma dostaje coś niedobrego, niech sobie przypomni, jak sama była u steru – dodał Roman Daszczyński.

STABILNY POLSKI KATOLICYZM?

Według przedstawionych badań Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego, polski katolicyzm cechuje stabilność. Od 2008 roku około 40 procent Polaków uczestniczy regularnie w niedzielnej Eucharystii i około 16 procent przyjmuje Komunię świętą.

Jan Hlebowicz uważa, że nie widać masowego odpływu Polaków z Kościoła. – Nie jest źle na tle innych diecezji. Widać niewielki spadek. Mówi się jednak o masowym odpływie Polaków z Kościoła. Ja tego nie widzę. Z moich obserwacji jako dziennikarza katolickiego wynika, że świadomość katolików jest dużo większa niż w latach poprzednich. Ludzie wiedzą po co są w Kościele, jakie mają od niego wymagania. To się poprawiło. Obserwuję to na co dzień – ocenił.

WIARA CORAZ BARDZIEJ ŚWIADOMA

Zdaniem Marka Ponikowskiego, nawet jeśli wiernych jest mniej, ich zaangażowanie jest większe, a wiara bardziej świadoma. – Nie można mówić o dramatycznym spadku, ale krzywa jest opadająca jeśli chodzi o uczestnictwie we mszy. Jeśli chodzi o przystępowanie do Komunii, ludzie robią to coraz bardziej świadomie. Oczywiście, we Francji, która może być światowym liderem dechrystianizacji, prawie w stu procentach osoby chodzące do Kościoła mają bardzo głęboką wiarę. Robiłem przed święta zajęcia ze studentami. Zaszokowało mnie to, że młodzież jest absolutnie pogańska. Święta to dla nich zakupy, spotkania z rodziną – powiedział.

Innego zdania był Roman Daszczyński, który zauważył, że w Kościele widać głównie dzieci i osoby starsze. – Wnioski wysnute na podstawie tych danych są zbyt optymistyczne. Chodzę do Kościoła dość regularnie. W Kościele jest dużo osób w podeszłym wieku i dzieci. Jest wyrwa w grupie na przykład 30-latków. Jest pytanie, czy ci którzy byli wychowywani w duchu Kościoła Katolickiego, będą chcieli sami do niego chodzić. Czy po okresie buntu, zechcą do Kościoła wrócić. Poza tym jest także efekt umierania starszego pokolenia – podsumował dziennikarz.

Posłuchaj audycji:

Anna Michałowska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj