„Słoń w składzie porcelany”, „Nikt nie jest bez winy”. W Radiu Gdańsk o dymisji komendanta Maja

– Komendant Maj naraził się tak naprawdę wszystkim. Warto zauważyć, że decyzja o jego nominacji była podejmowana w pośpiechu i nieprzemyślana – mówili komentatorzy Radia Gdańsk. Gośćmi Wojciecha Sulecińskiego byli dr Krzysztof Piekarski z UG, Artur Górski z Gazety Gdańskiej i Magazynu Solidarność i Sławomir Siezieniewski z TVP.

Komendant Główny Policji Zbigniew Maj został nominowany w grudniu. W czwartek podał się do dymisji. – Zadarł z Biurem Spraw Wewnętrznych Policji na samym wstępie. Wczoraj na konferencji prasowej tłumaczył się dość specyficznie. Mówił, ze to jest efekt prowokacji, efekt sprawy sprzed 13 lat, że sprawę rozpracowali byli funkcjonariusze Biura Spraw Wewnętrznych Policji – mówił Artur Górski.

SŁOŃ W SKŁADZIE PORCELANY

– Można powiedzieć, że komendant Maj poruszał się po tych wyżynach władzy jak słoń w składzie porcelany. Tak naprawdę zadarł z wszystkimi – dodał Sławomir Siezieniewski.

„TO NIE NASZ”

Wojciech Suleciński: – Dlaczego w takim razie nie poparł go rząd? Nie poparli go ministrowie, PiS, które go „wynalazło”?

– Mam wrażenie, że w takich sytuacjach jest to trochę postępowanie elektryczne. Kiedy cokolwiek się dzieje koło kogokolwiek to wszyscy mówią: to nie nasz. Jest sytuacja przejściowa, jest walka rządu z opozycją, bardzo ostra, i na wszelki wypadek lepiej kogoś błyskawicznie, niż obrzucać się błotem – mówił Siezieniewski.

Komendant został sam, bo PiS nie było na rękę przeciąganie tej sprawy, dodał Artur Górski. – Im dłużej się o tym mówiło, im dłużej trwał dyskurs medialny, tym gorzej było dla nich. Akurat jeśli chodzi o komendanta Maja nie zasięgnięto informacji z CBA. Tu doszło do dysonansu i pojawia się też pytanie o jakość działania instytucji państwa i służb.

ZABRAKŁO PRZEŚWIETLENIA?

Wojciech Suleciński: – „Fakt” pisze o innej sprawie, a mianowicie o sprawie załatwienia pracy dla komendanta. Czy zatem nie prześwietlono go wystarczająco?

Dr Krzysztof Piekarski przyznał, że były przesłanki, które pokazywały, że wybór komendanta nie był przypadkowy. – Za komendantem Majem stało to, że jest tylko 20 lat w policji. Mieścił się zatem w przedziale czasowym, który dawał gwarancję, że jest nowym człowiekiem na nowym stanowisku. Nagle okazuje się, że coś tutaj nie gra. Rozumiem, że policja może prowadzić jakieś wewnętrzne walki o stanowiska, strefy wpływów i tak dalej. Sam powiedział na konferencji, były już, komendant Maj, że jest słaby w PR i chyba wyszło na to, że jest przeciwnikiem, którego da się
łatwo odstrzelić – mówi dr Krzysztof Piekarski.

KAŻDY KIEDYŚ PRZEJECHAŁ NA CZERWONYM

Pamiętajmy, że dzisiaj są tak nieograniczone możliwości kontroli, sprawdzania, mówił dziennikarz TVP. – Konia z rzędem temu, kto jest absolutnie czysty. Gdzieś w życiu każdego zdarzyło się pewnie przejechanie na czerwonym świetle. Odpowiednio nagłośnione może spowodować różnego rodzaju konsekwencje. Myślę, że tutaj pokazuje się jak w zwierciadle słabość obecnego rządu. Popełnia, jak parę lat temu błędy personalne – wyjaśniał.

GRA NA HAKI

– Oprócz tego pamiętajmy, że niestety dzisiaj są takie czasy, że w demokracji ścierają się różnego rodzaju poglądy i pomysły – dodał. – To jest tez taka podskórna gra na haki. Na wszelki wypadek gromadzimy różnego rodzaju rzeczy na potencjalnych rywali i odpowiednim momencie je wyciągamy. Tak to wygląda.

WYDAWAŁO SIĘ, ŻE TO DOBRY ZAWODNIK

Wojciech Suleciński: – Choć z drugiej strony mianowanie kogoś, wobec kogo jest prowadzone postępowanie w sprawie w tej samej instytucji dowodzi pośpiechu. Aż mi się nie chce wierzyć, że tego nie wiedzieli.

– To by wskazywało, że dosyć pośpiesznie szukano następcy poprzedniego komendanta – mówił Krzysztof Piekarski. – Na jego korzyść działał wiek i staż. Przy nim była taka sława dobrego policjanta wolnego od politycznych odlotów. Wydawało się, że obstawiono dobrego zawodnika.

Zdaniem Sławomira Siezieniewskiego siła jest w drużynie, a ta zawiodła. – Wokół niego trzeba było też stworzyć drużynę, bo tak naprawdę chodzi o team. Jeżeli miałby być jako osoba, twarz policji, właśnie taki nieskażony, fajny, przebojowy, młody, to wokół niego trzeba było stworzyć grupę mądrych, która niekoniecznie pokazywałaby gabinety w świetle fleszy tylko załatwiałaby to bardziej subtelnie. Tymczasem poszło to na żywioł i skończyło się tak jak się skończyło – podsumował.

Posłuchaj całej audycji:

Maria Anuszkiewicz

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj