Ukraińcy nie zobaczą „Wołynia” Smarzowskiego. Ambasador tłumaczy powody. Komentatorzy: „Wygrał nacjonalizm”

DSC 6800

Mieliśmy obawy, co ten film może wywołać na ulicy. Trzeba przygotować ukraińskie społeczeństwo – tak odwołanie projekcji „Wołynia” tłumaczy ambasador Ukrainy w Polsce Andrij Deszczycia. – To zwycięstwo ukraińskiego nacjonalizmu – stwierdzili goście Komentarzy w Radiu Gdańsk.
Audycję prowadził Jacek Naliwajek. Jego gośćmi byli Ryszarda Wojciechowska – Dziennik Bałtycki, Jan Hlebowicz – Gość Niedzielny i Maciej Sandecki – Gazeta Wyborcza Trójmiasto.

Ukraiński pokaz filmu „Wołyń” w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego został odwołany. Miał odbyć się w kinie „Kijów” z udziałem reżysera i gości. Po projekcji zaplanowano debatę nad filmem. Wydarzenie organizował Instytut Polski w Kijowie, jednak w poniedziałek dyrektor Magdalena Figel poinformowała, że na odwołanie wpłynęły zalecenia ukraińskiego resortu spraw zagranicznych.

Ambasador Ukrainy tłumaczył, że obawiał się, co film Smarzowskiego może wywołać na ulicach. Mówił, że są sygnały o możliwych protestach. Dodał też, że trzeba przygotować społeczeństwo i w Polsce Wojciech Smarzowski jest znany, na Ukrainie już niekoniecznie.

TRZEBA LAT, BY POKAZAĆ WOŁYŃ PO TAMTEJ STRONIE

Ryszarda Wojciechowska z Dziennika Bałtyckiego zwróciła uwagę, że Ukraińcy są za mało wyedukowani, by odbierać taki film. Zdaniem dziennikarki, w Polsce toczy się dyskusja na temat wydarzeń w Wołyniu. – Nikt jednak nie mówił u nas o „Pokłosiu”. Ten film miał otoczkę polityczną. Dotykał emocji. Pochodzę z Przemyśla, nastroje antyukraińskie są tam wyraźne. Nikt nie traktuje filmu „Wołyń” jako dzieła artystycznego, tylko jak film historyczny i polityczny. Rozumiem obawy, że Ukraińcy oglądając go, pomyślą, że właśnie tak Polacy widzą historię. To jednak jest film bardzo wyważony, bo po każdej stronie są ludzie dobrzy i źli. Trzeba lat, zanim będzie można go spokojnie po tamtej stronie pokazywać – tłumaczyła w Komentarzach.

Fot. Radio Gdańsk/Wiktor Miliszewski

UNIKANIE SŁOWA LUDOBÓJSTWO

– „Wołyń” nie jest antyukraiński, tylko antynacjonalistyczny. Ma uniwersalne przesłanie. Nie rozumiem słów o konieczności przygotowania Ukraińców do odbioru tego filmu. Czas przygotowania na to, jak rozmawiać o tym, co wydarzyło się w Wołyniu, już był. Jeśli odpowiednikiem ukraińskiego IPN rządzi człowiek, który mówi o konflikcie polsko-ukraińskim i jak ognia unika słowa ludobójstwo, nie widzę szansy na przygotowania na ten film. Potrzebna byłaby inna narracja – dodał Jan Hlebowicz z Gościa Niedzielnego.

NIGDY DOŚĆ PRZYPOMINANIA HISTORII

Nie ma dobrego czasu na pokazywanie takich filmów i zmierzanie się z trudną historią – skomentował Maciej Sandecki. – Jest 70 lat po wojnie i ciągle mamy niezabliźnione rany. Trzeba mówić o tym cały czas, a takie filmy sprzyjają tej dyskusji. Niepokazanie filmu to zwycięstwo ukraińskiego nacjonalizmu. Oni będą się dalej zamykać w swoim przeświadczeniu, nie znając polskiego oglądu sytuacji. To jest złe. Ten film powinien być poprzedzony debatą na Ukrainie. To gesty, które mają znaczenie. Nigdy dość przypominania historii – podsumował dziennikarz Gazety Wyborczej Trójmiasto.

Posłuchaj audycji:

Anna Michałowska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj