Obecność policji mogła sprowokować kibiców? „Niczym małpy w klatce rzuciliby się na siebie, gdyby nie byli oddzieleni”

Zablokowana obwodnica, sparaliżowane ulice i”mecz w siatkę racową” na trybunie. Spotkaniu Arki z Lechią w Gdyni towarzyszyła masa niebezpiecznych incydentów. Wielkie derby Trójmiasta zakończyły się remisem 1:1. Wokół nich bardzo wiele się działo – zarówno na boisku, jak i wśród kibiców. Są także pierwsze zarzuty za zadymę na gdyńskim stadionie. Dwaj mieszkańcy Gdańska usłyszeli zarzuty rzucania niebezpiecznymi przedmiotami, a jeden znieważenia policjantów. Grożą im co najmniej trzy lata więzienia. Po przesłuchaniu cała trójka została zwolniona.

NIC SIĘ NIE STAŁO?

Jak zapobiec takim sytuacjom? Czy to w ogóle możliwe? Zastanawiali się nad tym komentatorzy Radia Gdańsk. Gośćmi Tomasza Olszewskiego byli: Małgorzata Puternicka – blogerka, Mieczysław Abramowicz – pisarz, historyk oraz Michał Stąporek – Trójmiasto.pl.

Michał Stąporek zauważył, że wiele osób próbuje bagatelizować to, co się wydarzyło. – Znam osobę, która twierdzi, że nie należy przejmować się tym, co na obwodnicy, ani tym co w Sopocie, ani tym, że kibice Arki wiedzieli, gdzie wśród nich siądą kibice z Gdańska i należy cieszyć się bezpiecznymi derbami. Bo na te prawie 15 tysięcy osób na stadionie nie ucierpiał nikt, kto nie chciał ucierpieć. Ucierpiał pewnie jeden kibic Lechii i jeden Arki, którzy w wymianie rac oberwali po głowach. Ale ta osoba przekonuje, że bilans i tak jest korzystny – mówił dziennikarz i przyznał, że nie do końca zgadza się z tą opinią.

Podkreślił, że bywalcy zadym mówią, że biją się tylko ci, którzy chcą się bić. I rzucają w siebie racami tylko ci, którzy chcą. Jednak, zdaniem dziennikarza Trójmiasto.pl, nie do końca tak jest. – Rzeczywiście kibice Lechii rzucali wokół siebie racami, a odrzucali im kibice Arki. Z tym, że sektor Arki, z którego te race leciały w stronę Lechii pierwotnie był zajęty przez normalnych kibiców. Tam weszła bardziej zdeterminowana grupa kibiców Arki z twarzami zakrytymi kominiarkami, wyprosiła swoich pobratymców i przejęła pole bitwy. Myślę, że ci zwykli kibice Arki, którzy tam siedzieli, a zostali wyproszeni, nie czuli się komfortowo. Nie każdy ma ochotę ćwiczyć rzut racą podczas meczu swojej ukochanej drużyny – mówił.

KIBOLE I KIBICE

Małgorzata Puternicka zaznaczyła, że należy rozróżnić kiboli i kibiców. Jej zdaniem można by zrobić derby kibiców w formie konkurencji sportowej. – Niech pokażą, co potrafią. Niekoniecznie chodzi mi o samoorganizację, jak to miało miejsce na obwodnicy (przed meczem doszło tam do bójki – przyp. red.). To najczęściej prowadzi do tego, że pojawiają się kastety i uszkodzenia ciała – mówiła blogerka.

Jeden ze słuchaczy napisał, że takie komentarze to woda na młyn dla kiboli. Mieczysław Abramowicz przyznał, że trochę się z nim zgadza. – Policja zorganizowała ogromne siły. Tysiąc policjantów, niektórzy nawet z Olsztyna i Bydgoszczy. Wozy pancerne, helikopter latający nad stadionem i okolicami. Policja była postawiona w stan najwyższej gotowości. I co się dzieje? – pytał pisarz.

Abramowicz odniósł się do wypowiedzi Michała Stąporka. – Są takie głosy, o jakich mówił Michał. „W zasadzie to się nic nie stało, bo dostali w dziób ci, którzy chcieli dostać i tylko po to tam poszli. W zasadzie to jest tylko bójka między kibolami”. Nawet prezydent Gdyni bardzo oględnie wypowiadał się o tym wszystkim jeszcze przed derbami – dodał.

WIĘCEJ POLICJI = WIĘKSZE BEZPIECZEŃSTWO?

Czy taka liczba policja policjantów zwiększa bezpieczeństwo? Zdaniem Małgorzaty Puternickiej, niekoniecznie. Jak mówi, często bardzo duża koncentracja sił porządkowych powoduje chęć rywalizacji z tej strony, która ma być otoczona kordonem.

– Czasami te interakcje bywają gorsze, niż byłoby to w przypadku, gdyby tej ochrony nie było. Ja nie uważam, że tysiąc policjantów miał zapewnić w stu procentach bezpieczeństwo. Nie wiadomo, obecność ilu z nich mogła wywołać agresję – mówiła.

MAŁPY W KLATCE

Zgodził się z nią Michał Stąporek, zwracając jednocześnie uwagę na ustawę o imprezach masowych. Powiedział, że jej twórcy doskonale wiedzieli o tym, że obecność policji może mieć skutek odwrotny do zamierzonego. – Od czasu obowiązywania tej ustawy policji nie ma na stadionach. W Gdyni byliśmy świadkami tego, że policja nie była potrzebna do prowokowania, bo ci kibice sami, niczym małpy w klatce, rzuciliby się na siebie, gdyby nie byli oddzieleni. A gdyby policja nie weszła na stadion – a zrobiła to po raz pierwszy od bardzo długiego czasu, na wyraźną prośbę organizatora meczu – to kibice Lechii Gdańsk wykopaliby pleksi, które uniemożliwiało im wejście na stadion, wbiegliby na murawę, przerwali mecz i osiągnęli swój cel – uważa dziennikarz.

Posłuchaj audycji:

Maria Anuszkiewicz

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj