Inicjatywa lokalna czy przeniesienie sporu ideowego z rządu na samorządy? W czwartek radni miasta Gdańska uchwalili program pomocy in-vitro dla mieszkańców. Goście Komentarzy Radia Gdańsk dyskutowali o tym, jaki jest charakter uchwały.
Publicysta i działacz związkowy Jacek Rybicki podkreślał, że podobna inicjatywa w Gdyni została odrzucona. – Argument był taki, że to sprawa rządowa. W Gdańsku Paweł Adamowicz kontynuuje krucjatę przeciw rządowi, a do tego walczy o lewą stronę Platformy, która jest tu szczególnie silna. Szkoda, że prezydenta nie przekonali fachowcy, którzy radzili wsparcie dla wielu różnych form leczenia bezpłodności z przeznaczonych na ten cel trzech milionów złotych.
NAPROTECHNOLOGIA W GESTII RZĄDU
Zdaniem Romana Daszczyńskiego z portalu Gdańsk.pl intencją Pawła Adamowicza była obrona „Polski otwartej i zachodniej w stylu życia”. – PiS zaproponowało, że z kwoty przeznaczonej na ten cel wydzieli część na wspieranie naturalnych metod poczęcia. Ale PO długo przygotowywano tę uchwałę, więc rzucony w ostatniej chwili pomysł ma jeden słaby punkt – kwestię roli państwa we wspieraniu niepłodności. Kiedy rząd PiS wycofał się z finansowania in vitro, Gdańsk postanowił wziąć ciężar finansowania, bo rząd tego nie robi. Naprotechnologia, czyli naturalna metoda, to jednak coś, co rząd przecież popiera. Radni PO, którzy mówią, żeby to rząd finansował naprotechnologię ma rację.
PIERWSZY TEST DLA NOWEJ WICEPREZYDENT
Jan Błaszkowski z Faktów TVN zwrócił uwagę na to, że o słabości gdańskiego programu in vitro świadczy to, że nie miał nawet pełnego poparcia u radnych Platformy. – Paweł Adamowicz ma twardy orzech do zgryzienia. Głosowanie 16:13, jeden głos wstrzymujący i dwóch nieobecnych radnych PO pokazują, że gdyby każdy z nich miał wyrazić swoje zdanie, to wynik mógłby być bliski remisu – mówił. – Był to też pierwszy sprawdzian skuteczności nowej wiceprezydent miasta Aleksandry Dulkiewicz, która prawdopodobnie będzie kreowana na nowego prezydenta Gdańska – dodał.
