Wyłączone światła i iluminacje w miastach jako protest przeciwko wetu. „Takie zachowania wynikają z braku planu”

Czy antyrządowe happeningi opozycyjnych samorządowców, takie jak wyłączanie świateł w miastach, to okazywanie braku szacunku, utrudnianie życia mieszkańcom i narażanie ich na niebezpieczeństwo? Między innymi o to Piotr Kubiak zapytał w „Komentarzach Radia Gdańsk” Małgorzatę Rakowiec z gdańskiego oddziału TVP oraz Artura Ceyrowskiego z tygodnika „Sieci” i portali wpolityce.pl oraz stefczyk.info. – Czy takie działania spowodują, że zaufanie do opozycji wzrośnie? Czy to dobry sposób na rządzenie, odgrywanie się na mieszkańcach? Słyszymy dużo o samodzielności. Z drugiej strony samorządy bez współpracy z rządem nie będą w stanie rządzić miastami. To jest dość ciekawe, że jednocześnie, w tym samym czasie podejmowane są takie inicjatywy jak podświetlanie budynku Rady Miasta na tęczowo albo iluminacje w kolorach Unii Europejskiej. Na to są pieniądze. Myślę, że dobrze byłoby skontrolować wydatki również pod tym kątem – zauważyła Małgorzata Rakowiec.

– Zbytków, na które wydają włodarze miast jest mnóstwo. Moglibyśmy prześledzić finansowanie w Gdyni i w Gdańsku pod tym kątem. Moglibyśmy sprawdzić jak wiele konferencji w Gdańsku odbyło się dzięki firmom zaprzyjaźnionym z Donaldem Tuskiem i politykami Platformy Obywatelskiej .Takie zachowania, jak gaszenie świateł, wynikają z jakiegoś braku planu politycznego, planu na rządzenie. Druzgocący dla opozycji sondaż, pokazuje, że nawet ich elektorat widzi, że nie mają pomysłu na rządzenie. Wynika to z tego, że takimi happeningami i zachowaniami przykryć brak realnego planu alternatywnego dla obecnego obozu konserwatywnego – dodał Artur Ceyrowski.
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj