Komentatorzy o zbędnych wydatkach Gdańska: miasto stawia się w roli ofiary rządu, a pieniędzy nie jest mało

Wydatki miasta Gdańska oraz przemówienie Adama Bodnara dotyczące podległości Polski wobec Niemiec to tematy, którymi zajęli się goście „Komentarzy Radia Gdańsk”: Marek Formela z „Gazety Gdańskiej” i portalu wybrzeze24.pl oraz Andrzej Ługin z serwisu „Gdańsk – Strefa Prestiżu”. Audycję prowadził Jarosław Popek.

 

Na 33 mln złotych netto został oszacowany koszt remontu Długiego Pobrzeża w Gdańsku. Kłopot w tym, że żaden z deweloperów nie jest zainteresowany tą inwestycją w ramach zaproponowanego przez miasto partnerstwa publiczno-prywatnego.

– PPP to nie wehikuł pro publico bono, tylko rozwiązanie podyktowane cynizmem i wyrachowaniem gospodarczym, realizowane, jeśli stopa zwrotu jest adekwatna do nakładu – zaznaczył Marek Formela. – Miasto, łasząc się do prywatnego biznesu, pokazuje swoją niekompetencję i brak umiejętności strategicznego planowania budżetu, w którym pieniędzy nie jest mało – dodał.

Zdaniem komentatora partnerstwo publiczno-prywatne musi być podyktowane wyjątkową rangą celu publicznego, aby miało to „jakiś głębszy sens”. – W każdym innym przypadku jest to przenoszenie dużej ilości własności miejskiej w ręce prywatne. Przypadkiem dramatycznego wywłaszczenia mieszkańców jest dom towarowy na Targu Siennym, do którego Gdańsk wniósł swoją najdroższą działkę, a jest udziałowcem mniejszościowym. Jednym słowem może więc tam sprzątać i czekać na opinię właściciela obiektu z raju podatkowego – stwierdził.

– Deweloperzy nie są zainteresowani tym projektem, ponieważ dostali już to, co mieli dostać, czyli liczne kładki. Miasto stawia się tymczasem jako ofiara Nowego Ładu i rządu, ponieważ wywiesiło nawet tablicę przy Muzeum Archeologicznym o tym, że „czeka na pieniądze” – mówił Andrzej Ługin. 

– Byłoby niedobrze, gdybyśmy nie powiedzieli, że miasto otrzymało z programu wsparcia samorządu gigantyczne pieniądze, ponad 80 mln złotych, na przebudowę ulicy Kielnienskiej. Jest to więc hipokryzja władz Gdańska – dodał Marek Formela.

Komentatorzy odnieśli się także do słów Adama Bodnara, byłego rzecznika praw obywatelskich, który porównał Polskę do zwierzątka oswojonego przez Niemcy. Jego zdaniem to kraj ten będący naszym mentorem ma prawo, a nawet obowiązek krytykować Polskę.

– Ta fascynacja Niemcami i taka czołobitność jest widoczna już od lat 90. – zwrócił uwagę Andrzej Ługin. – Od tego momentu politycy byli zafascynowali Niemcami i to zostało – dodał.

Zdaniem Marka Formeli żaden polityk nie powinien składać nawet pozdrowień w języku niemieckim. – To jest dla mnie oczywiste – powiedział. – Trzeba jeszcze pamiętać o tym, że główny architekt polityki niemieckiej, kanclerz Helmut Kohl, miał olbrzymie kłopoty z uznaniem granicy na Odrze i Nysie. Został do tego przymuszony. Są więc pewne subtelności m.in. w relacjach polskich – niemieckich – przypomniał.


tm

Reklama



Najnowsze



Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj