Opozycja kpi z raportu podkomisji smoleńskiej. „Ostatecznie najważniejsza jest ocena prokuratury”

Raport podkomisji Ministerstwa Obrony Narodowej w sprawie katastrofy smoleńskiej jest szeroko komentowany, choć na razie nie przez specjalistów, a głównie przez polityków, także opozycji. Poseł KO Maciej Lasek twierdzi, że „nie ma żadnych dowodów na wybuch w TU-154M; to stare kłamstwa Antoniego Macierewicza”. Senator KO Sławomir Rybicki uważa natomiast, że gdyby w Smoleńsku doszło do zamachu, wiedziałyby o nim wywiady państw NATO.

W „Komentarzach Radia Gdańsk” rozmawiali o tym Marek Formela z „Gazety Gdańskiej” i portalu wybrzeze24.pl oraz Małgorzata Rakowiec z TVP3 Gdańsk.

– To, na co teraz będziemy czekali i na co trzeba zwrócić uwagę, to to, jak się do tego raportu odniesie i co zrobi prokuratura. Bo jeśli po pracach podkomisji mamy zaprezentowane i stwierdzone jednoznacznie, że doszło do zamachu i są na to dowody, to należy założyć, że kolejnym elementem powinno być zajęcie się prokuratury tymi wątkami, które zostały przedstawione. W tej całej sprawie związanej ze Smoleńskiem, to, co od początku musiało budzić wątpliwości, to fakt, że od pierwszych chwil po katastrofie był kładziony bardzo mocny nacisk, by w ogóle nie rozpatrywać wersji związanej z zamachem. Tak jakby zadanie pytania, czy mogło dojść do celowego działania, już było czymś, co było niestosowne, nie na miejscu, nieodpowiednie – wskazywała Małgorzata Rakowiec.

– Prezentacja medialna raportu o tyle będzie istotna dla zrozumienia przebiegu zdarzeń, o ile prokuratura uzna, że jest to dokument, który będzie częścią postępowania dowodowego. Warto zwrócić uwagę, że raport był gotowy w sierpniu ubiegłego roku i rodziny tych, którzy zginęli, zapoznały się z nim. Nie ma więc mowy o zaskoczeniu osób, które są bezpośrednio dotknięte tą tragedią. Końcowej oceny tego przypadku musi dokonać organ prokuratury. To, co mnie w prezentacji Macierewicza nieco niepokoi, to dyskretne ominięcie różnych niedociągnięć po polskiej stronie, jeśli chodzi o organizację tego wyjazdu. W żadnym przypadku bowiem samolot z polskim prezydentem nie powinien lecieć na żadne lotnisko, które nie jest objęte międzynarodowym TAWS, które jest poza klasyfikacją lotnisk. Poza tym pilot w momencie, gdy otrzymuje podwójny sygnał „pull-up”, powinien zrobić tylko jedno: odlecieć na drugi krąg – argumentował z kolei Marek Formela.

Kolejnym tematem był trwający już blisko dwa miesiące atak Rosji na Ukrainę. Specjaliści oceniają, że obecnie trwa krytyczna faza tej operacji, czyli przygotowanie do ofensywy w Donbasie. Jednocześnie docierają informacje, że Rosjanie prawdopodobnie użyli w Mariupolu broni chemicznej. Czy faktycznie czeka nas decydująca faza?

– Każdy dzień jest takim, który może być ostatecznym czy przełomowym, bo w każdej chwili coś może się wydarzyć. Jest w tym wszystkim przerażające to, że tyle czasu mogą trwać takie walki, że może cierpieć ludność cywilna, a państwa demokratyczne, uważające się za cywilizacyjnie rozwinięte, nie potrafią podejmować bardziej zdecydowanych kroków. Mam tu na myśli sankcje, które nie są jakąś kalkulacją i które nie są planowane np. na sierpień, ale takie, które byłyby takim naciskiem powodującym, że do takich tragedii by już nie dochodziło – mówiła Małgorzata Rakowiec.

– Ten konflikt jest silniejszy w swojej opresji wobec obywateli cywilnych, niż ktokolwiek w Europie Zachodniej chce i może sobie uświadomić. Odbywa się dostatecznie daleko, aby elity europejskie poprzestały na dyplomatycznych wycieczkach. Jest to rodzaj chocholego tańca, każdy gra w tym spektaklu jakąś rolę w przebraniu, a dramat z dnia na dzień się pogłębia. Informacja o potencjalnym użyciu broni chemicznej oraz bardzo chłodny komunikat ze spotkania kanclerza Austrii z prezydentem Putinem pokazuje, że Rosja będzie konsekwentnie realizowała, nie bacząc na koszty i środki, swoją politykę. A Zachód, jeśli nic się nie zmieni, będzie ją intensywnie finansował. Stąd kurs rubla jest mocniejszy, a drożyzna w Europie Zachodniej zaczyna być problemem zwykłych ludzi: Polaków, Niemców, Francuzów. I ten rozdźwięk między emocjami, które będą towarzyszyły codziennemu życiu obywateli Unii Europejskiej a determinacją Putina, aby tę wojnę zakończyć zwycięsko, będzie w jednoznaczny sposób dewastował życie po stronie UE – skomentował Marek Formela.

raf

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj