Logistyczne problemy nowych rowerów Mevo. „Operator nie wyrabia się z uzupełnianiem baterii”

(Fot. Radio Gdańsk)

Trwają testy Mevo, ale czy darmowe rowery to dobry pomysł? O czym Donald Tusk rozmawiał z Władimirem Putinem? Kibole tematem rozmów na szczycie? Dlaczego film Agnieszki Holland budzi tyle kontrowersji? Odpowiedzi Bartosz Stracewski w „Komentarzach Radia Gdańsk” poszukał z Andrzejem Ługinem z portalu Gdańsk Strefa Prestiżu oraz Piotrem Piotrowskim z „Gościa Niedzielnego”, wykładowcą akademickim.

Andrzej Ługin miał już okazję przetestować nowe rowery Mevo. Jego zdaniem ich koszty daleko odbiegają od wygody, szczególnie jeśliby porównać to do poprzednich Mevo.

– Testuję Mevo od ponad tygodnia. Dojeżdżam tym rowerem na krótkich trasach. Porozmawiajmy o koszcie Mevo 1 i Mevo 2. Zsumujmy to sobie wszystko razem i w mojej ocenie jest to cena ogromna. Natomiast wygoda w użytkowaniu nie jest na takim poziomie, jak cena. Rower jest bardzo mocny, jeżeli chodzi o te ze wspomaganiem. Do 23-24 km/h to wspomaganie jest dość efektywne. Powyżej to wspomaganie spada, ale to jest normalne. Nie powinniśmy tym rowerem szaleć. To jest zaleta, natomiast wad jest troszkę więcej. Między innymi jest to brak dostępności rowerów podczas testów. Logistycznie operator nie wyrabia się z uzupełnianiem baterii. Rowerów będzie ponad 2 tys., teraz mamy połowę. Nie wyobrażam sobie, aby codziennie, przynajmniej raz została wymieniona w nich bateria. To jest 2 tys. miejsc, które należy odwiedzić. Tu jest to bardzo rozproszone, podobnie jak Mevo 1, które padło między innymi też dlatego. Na dłuższą metę to nie wypali, zwłaszcza że mamy przed sobą zimę, podczas której baterie będą krócej działały – mówił Ługin.

Jak wskazano w audycji, internet obiegają jednak zdjęcia oraz filmy, które ukazują podejście niektórych użytkowników do rowerów. Dochodziło do kradzieży siodełek, przewozów pasażera stojącego na tylnym błotniku. Operator wprowadził system karny. Rower jest wart 12 tys. zł. i niektóre kary wynoszą właśnie tyle. Problem jednak w tym, że żadna z kar nie została jeszcze wyegzekwowana.

– Trzeba spojrzeć w umowy. Mam nadzieję, że te umowy, które zawierają użytkownicy, będą zbieżne z tymi, które zawierane są, gdy pożyczają samochody. Tam było już parę takich przypadków, gdy nieświadomi kierowcy bardzo się zdziwili, gdy mieli „dzwona” i przyszły rachunki za naprawę tego samochodu. Okazało się, że to jest nie tylko 100 proc. samej naprawy, ale i drugie 100 proc. za koszty manipulacyjne – powiedział Piotrowski.

Posłuchaj:

 

jk

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj