„Trudno jest wyłonić zwycięzcę, ale łatwo przegranego”. Komentatorzy ocenili debatę wyborczą

(Fot. Radio Gdańsk)

Wnioski i przemyślenia na temat poniedziałkowej debaty wyborczej w Telewizji Polskiej (można ją obejrzeć >>>TUTAJ). Jak wypadła dyskusja, również w kontekście minionych debat, oraz – przede wszystkim – jak zaprezentowali się sami kandydaci? Na ten temat w „Komentarzach Radia Gdańsk” z Bartoszem Stracewskim rozmawiali Marek Formela z „Gazety Gdańskiej” i portalu wybrzeze24.pl oraz Andrzej Potocki z tygodnika „Sieci” i portalu wpolityce.pl.

Rozmowę rozpoczęto od formalnej strony wczorajszej debaty. Andrzej Potocki zwrócił uwagę na długość samych pytań, ale również uzasadnił dobór podjętych tematów. – To, że pytania były podobne do pytań referendalnych, to wynika samo z siebie, gdyż to są główne tematy, wokół których toczą się wybory. Także tutaj organizatorzy debaty nie za bardzo mieli inne wyjście. Przy przyjęciu tego typu organizacji, kiedy politycy mają minutę na odpowiedź i nie mogą zadawać sobie pytań, co już ogranicza debatę, trzeba przyjąć taką formułę, która jest optymalna w sensie ważności tematów – tłumaczył. – Muszę też powiedzieć kilka słów delikatnej krytyki w stosunku do prowadzących, którzy zbytnio rozciągali te pytania, tworząc wrażenie niezrozumienia przez słuchaczy istoty całej sprawy, a przy okazji wpływało to na tempo debaty. Stąd powtarzanie pytań w połowie. Jak gdyby traktowano słuchaczy czy też telewidzów jako tych, którzy nie wyłapują dokładnie, o co chodzi. To wpływało na jakość całości i dziennikarsko trochę inaczej bym to rozegrał. Rozumiem jednak, że organizatorzy mieli pewien problem ze względu choćby na to, co się dzieje na wiecach i ze względu na te przytyki, które się tam pojawiają – dodał Potocki.

Marek Formela zgodził się ze spostrzeżeniem współrozmówcy, jednak przyczyny zbyt długich pytań doszukiwał się niekoniecznie u samych prowadzących. – Ja nie ma uwag do dziennikarzy. Mam uwagę do tych, którzy redagowali pytania, ponieważ uważam – i tutaj zgadzam się z Andrzejem – że te tezy były zbyt rozbudowane i one zajmowały zbyt dużo czasu. Nawet więcej niż niektóre odpowiedzi. Także to był może nie błąd, ale jednak pewna usterka formalna – oceniał. – Z drugiej strony, czego widz też nie widzi, to to, że kształt tej debaty był bardzo długo negocjowany i ustalany, gdzie spierano się o każdy szczegół. Więc można mówić o jakimś kompromisie, który kryje się za jej ostateczną wersją, formą. Ona przez to nie była może żywa, czy interaktywna, ale też uczestnicy nie mieli ochoty w innej debacie uczestniczyć, skoro takie były rekomendacje – dodał Formela.

Następnie goście zostali poproszeni o ocenę wystąpień poszczególnych kandydatów, na koniec skupiając się na tak zwanym starciu gigantów, czyli jak zaprezentowali się były premier Donald Tusk i obecny – Mateusz Morawiecki. – Nie kopmy leżącego – chciałoby się powiedzieć o Donaldzie Tusku. Po raz pierwszy od kilkunastu lat Donald Tusk musiał stanąć w prawdzie, odpowiadać i uczestniczyć w debacie na równych prawach z innymi uczestnikami życia politycznego w Polsce. Do tej roli wyraźnie nie był przygotowany. Spalił się na pierwszym pytaniu – ocenił Formela. – To, co jest istotne i co warto powiedzieć, to że Donald Tusk przyjął do wiadomości i nie protestował, ani nie oponował, kiedy premier Morawiecki powiedział o tym, że otrzymał informację, że za przeprowadzenie zmiany politycznej w Polsce obiecano Tuskowi określone honorarium polityczne związane z potencjalnymi awansami. Donald Tusk do tej sprawy nie odniósł się wcale. Albo nie usłyszał pytania z tego całego zdenerwowania, albo nie mógł się odnieść, ponieważ informacje podane przez premiera były prawdziwe. Z jednej strony premier mówił o twardych osiągnięciach swojej polityki i polityki rządu Zjednoczonej Prawicy, a z drugiej strony Donald Tusk przemarznięty w ostatniej białej koszuli, lekceważąc trochę odbiorców, występował jak spóźniony uczestnik procesu politycznego – dodał.

Zdaniem Andrzeja Potockiego trudno jest wyłonić zwycięzcę debaty, jednak przegrany jest jego zdaniem dosyć oczywisty. – Mateusz Morawiecki moim zdaniem nie wykorzystał do końca swojej szansy. Kiedy już w połowie było widać, że Tusk leży na łopatkach, wtedy Morawiecki powinien przejść na pozytyw, podobnie jak Scheuring-Wielgus, czyli zachwalać to, co PiS zrobi, to czego PO nie może zrobić, a jest w stanie wykonać PiS, i w ogóle natchnąć swoich wyborców, a także telewidzów optymizmem. On niestety skupił się cały czas na walce z Donaldem Tuskiem, aczkolwiek merytorycznie był najbardziej ścisły ze wszystkich występujących i najbliższy prawdy. W związku z tym trudno jest wyłonić zwycięzcę tej debaty. Jedno jest pewne – kto jest największym przegranym. Największym przegranym jest Donald Tusk, który w pierwszym pytaniu już poległ. Potem bardzo kluczył, zacinał się, absolutnie jego występ był nietelewizyjny. Odwrotność Szymona Hołowni. Do tego stopnia, że Hołownia zapomniał chyba o tym, że ma koalicjanta w postaci partii PSL, czyli de facto chłopskiej, a o rolnikach nie powiedział ani słowa, a skupił się tak, jakby chciał bronić Donalda Tuska i za niego wypowiadać pewne kwestie. Co zresztą się po części udało. Jednak to uderza bezpośrednio w tego największego przegranego. I tutaj wszyscy są zgodni. Że jak trudno jest wyłonić zwycięzcę, tak łatwo jest wyłonić przegranego – powtórzył Potocki.

Tę kwestię podsumował jeszcze Marek Formela, przywołując opinie mediów przychylnych opozycji. – W boksie jest takie powiedzenie z wagi ciężkiej, że zawodnicy nigdy już nie wracają po nokaucie. I Donald Tusk wczoraj pokazał, że jest politykiem, który nie ma powrotu w Polsce do dużej polityki. Zwrócicie uwagę, że wielu recenzentów z okolic świata mediów przyjaznych Platformie Obywatelskiej było głęboko rozczarowanych występem Donalda Tuska. Jedna uwaga, którą usłyszałem i wydaje mi się słuszna, że Tusk nie wykorzystał szansy, żeby przez kanał telewizji publicznej mówić do swoich zwolenników, ale też do swoich krytyków. I wykorzystać ten czas nie do prowadzenia drobnych utarczek, wyciągania pomiętych kartek i pokazywania swojej małostkowości. Powinien wykorzystać te minuty jak dar od losu, żeby zainspirować elektorat, który wobec niego jest na przykład obojętny – podkreślił Formela.

Posłuchaj całej audycji:

ol

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj