Czy zmiany w liście lektur to zagrywka ideologiczna? „Są też patriotyczne fragmenty”

(Fot. Radio Gdańsk)

Zmiany w liście lektur oraz wybory samorządowe – o tym Wojciech Suleciński w audycji „Komentarze Radia Gdańsk” rozmawiał z Piotrem Piotrowskim, wykładowcą i dziennikarzem „Gościa Niedzielnego”, oraz Tomaszem Sieliwończykiem z TVP3 Gdańsk. 

Od dwóch dni wielkie emocje wzbudzają konsultacje dotyczące ograniczeń w podstawie programowej oraz ograniczeń na liście obowiązkowych lektur. Na przykładzie przeżyć swoimi przemyśleniami podzielił się Tomasz Sieliwończyk, który zwróci uwagę na to, że wiele lektur dla dzieci i młodzieży w wieku szkolnym może być zbyt trudnych do zrozumienia.

– Nie tylko zza ramienia dziecka przechodzę lektury jeszcze raz, ale sam łapię się na momentach, gdzie wracam do pewnych lektur szkolnych, co też jest istotne z punktu widzenia tego rozważania. Teraz jestem na etapie słuchania audiobooków „Chłopów” inspirowanych filmem, który namalowano na ten temat. Nie mogę odpędzić się od wrażenia, że teraz, w tym wieku, sięgając po takie dzieła, przechodzę przez to bardziej świadomie. Mam wrażenie, że lepiej to rozumiem, niż w wieku kilkunastu lat. Jest to jakiś rodzaj odciążenia – wskazywał.

W ogólnej dyskusji na temat listy lektur pojawia się często pytanie o powiązania z ideologią. Tymczasem zdaniem Piotrowskiego na liście znajdują się również patriotyczne tytuły.

– Widzę, że jest Biblia, fragmenty, które są przydatne, bo jest przypowieść o siewcy i pannach roztropnych, czyli rzeczy, które już wcześniej były. Czy zmiany w liście lektur to ideologiczne działanie? Wydaje mi się, że nie. Jest tu też trochę patriotycznych fragmentów. Zobaczymy w praniu. Zauważyłem, że są propozycje wyboru lektur przez nauczycieli i uczniów, i to jest akurat dobry ruch – stwierdził.

Kolejnym tematem audycji były zbliżające się wybory samorządowe. Wiemy o nich stosunkowo mało, bo nie znamy jeszcze wszystkich kandydatów. Zdaniem Piotrowskiego startujący bardzo zwlekają z początkiem kampanii, jednak powoli zaczyna zauważać zaangażowanie – największe można zaobserwować w Gdyni.

– Mam wrażenie, że kampania wyborów samorządowych jest trochę oniryczna. Nikt się jeszcze nie obudził i tak naprawdę, jeśli przychodzimy na nasze trójmiejskie podwórko, to widzę w miarę pełne spektrum w Gdyni. W Sopocie też coś mniej więcej widzę, a w Gdańsku niespodziewana koalicja – mówił.

Z kolei Tomasz Sieliwończyk zwrócił uwagę na problem Prawa i Sprawiedliwości. Jego zdaniem Kacper Płażyński i Marcin Horała nie wystartują w wyborach ze względu na trudy związane z przypuszczalną porażką, a także ze względu na zbliżające się wybory do Parlamentu Europejskiego.

– To, co jest pewne, jeżeli chodzi o Prawo i Sprawiedliwość w wyborach samorządowych, to fakt, że ani Kacper Płażyński. ani Marcin Horała w Gdyni nie zdecydują się na start w wyborach. Chodzi o kontekst wyborów, które niedawno się odbyły i tych, które niedługo nas czekają, czyli do Europarlamentu. Jest pewna obawa kandydatów, którzy muszą wystawić swoje nazwiska na niełatwy żer przypuszczalnej porażki – powiedział.

Posłuchaj:

jk

 

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj