Nie pierwsza, a dziewiąta rocznica agresji Rosji na Ukrainę. „Lista Rachonia” o wojnie, która trwa od 2014 roku

(fot. archiwum RG, Wikimedia Commons)

Ta wojna nie rozpoczęła się rok temu. 24 lutego minęło dziewięć lat i cztery dni od jej rozpoczęcia, bowiem to 20 lutego 2014 roku ona się zaczęła. To śmierć 100 bohaterów Niebiańskiej Sotni, ludzi, którzy zostali zastrzeleni na Majdanie, na ulicach tuż obok głównego placu w Kijowie, oznaczała rozpoczęcie wojny. Chwilę później Federacja Rosyjska anektowała Krym i wprowadziła agentów rosyjskiego wywiadu wojskowego do obwodów w Ługańsku i Doniecku, próbując zająć całe obwody i proklamować fikcyjne republiki, będące sterowanymi przez Kreml podmiotami służącymi wyłącznie destabilizacji i niszczeniu Ukrainy. To wówczas powstały linie frontu, które istnieją do dziś – przypomniał Michał Rachoń. To właśnie ten temat w tym tygodniu znalazł się na szczycie jego listy. 

– Przez dziewięć lat państwo ukraińskie nauczyło się walczyć z Rosją. W efekcie doprowadziło to do sytuacji, w której kiedy Rosja zechciała zaatakować całą Ukrainę i ją połknąć, połamała sobie żeby. Właśnie od tego dnia rozpoczyna się zupełnie nowy okres w historii tych państw. Federacja Rosyjska okazała się nie tylko państwem zbrodniczym, co pokazywała już wielokrotnie. Pokazała, że jest państwem nieskutecznym, że jej siły zbrojne nie tylko nie są drugą armią świata, ale są zbieraniną gwałcicieli, morderców i ludzi, którzy są w stanie strzelać z rakiet do cywilnych budynków. Bo kiedy konfrontowani są z realną siłą i prawdziwą, walczącą armią, nie są w stanie zdobyć nawet jednego obwodowego miasta w państwie, które jeszcze chwilę temu twierdzili, że są w stanie rzucić na kolana – zauważył prowadzący.

Gościem „Listy Rachonia” był Tomasz Grzywaczewski, podróżnik, korespondent wojenny, dziennikarz, który ostatnie miesiące spędza na linii frontu, w okopach, co można było obejrzeć w Telewizji Polskiej. – Dla mieszkańców Donbasu, gdzie teraz jestem, 24 lutego nie jest dniem szczególnym. Wielu żołnierzy mówiło mi, że to dzień jak każdy, dzień, w którym wychodzą na pole bitwy, walczą, bronią się, ale też atakują rosyjskich bandytów próbujących zniszczyć Ukrainę. Jednocześnie dla wielu mieszkańców Donbasu, bo tutaj ta wojna trwa od wielu lat. Nie zaczęła się w 2022 roku, a w 2014 – zauważył.

– Dziś byłem w mieście Awdijiwka pod Donieckiem. Tam linia frontu przebiega od wielu lat. Tam walczą ukraińscy żołnierze, tam niewinni cywile są ostrzeliwani przez wojska rosyjskie. Kiedy byłem w okopach na innym odcinku linii frontu pod Donieckiem, okazało się, że nie zostały one wykopane po 24 lutego 2022 roku, ale w roku 2014. Te dwa miejsca pokazują, że wojna toczy się już od ponad dziewięciu lat. To, że doszło do tzw. pełnoskalowej inwazji w ubiegłym roku, jest wynikiem tego, że świat o tej wojnie zapomniał, że nigdy nie ukarał zbrodniarza wojennego Władimira Putina za to, że dokonał agresji na Ukrainę, nie chciał wspierać Kijowa w walce z rosyjskim agresorem. Ta obojętność, a czasami wręcz kunktatorstwo ze strony państw zachodnich, ośmieliło dyktatora i jego świtę, by rozpoczął tę wielką wojnę. Ale jednocześnie te miejsca pokazują, że Rosjanom mimo tej wielkiej inwazji przez cały na niektórych odcinkach frontu nie udało się przesunąć ani o metr – podkreślił Grzywaczewski.

Posłuchaj całej audycji:

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj