„Łapać złodzieja”, czyli o hipokryzji Niemiec i Donalda Tuska w kontekście rosyjskiej ropy i gazu

(Fot. archiwum RG, Twitter/Tomasz Sakiewicz)

Dwie prawie pełne kadencje dają możliwość porównania polityki prowadzonej przez ugrupowania, które konkurują ze sobą na scenie politycznej, również w kwestiach fundamentalnych, dotyczących m.in. relacji między Federacją Rosyjską, a Polską, czy szerzej – Europą. W tej sprawie wypowiedział się Donald Tusk, autor polityki resetu i autor frazy o tym, że chce rozmawiać z Rosją taką, jaka ona jest. I to właśnie kwestia hipokryzji i „łapania złodzieja” znalazła się tym razem na szczycie „Listy Rachonia”.

– W tym tygodniu Donald Tusk stwierdził, że obecny polski rząd odpowiada za finansowanie rosyjskiej machiny wojennej dlatego, że spośród wielu kontraktów, które zawarte były przez kilkadziesiąt lat na dostawy rosyjskiej ropy naftowej do Polski, znajdują się również takie, które kończyły się w tym roku, stanowiąc w sumie ok. 10 proc zakupów ropy naftowej, jakie PKN Orlen dokonywał. Jednocześnie Tusk w trakcie swoich rządów utrzymywał niemal 100-procentową zależność koncernu od rosyjskiej ropy naftowej. Robił tak z własnej woli, bo sam to napisał. W 2008 roku w liście do Władimira Putina stwierdził, że chce nowych relacji z z Federacją Rosyjską, że zaprasza go do Polski i że nasz kraj jest zainteresowany stabilnymi zakupami ropy i gazu za pomocą powstających ropociągów i gazociągów. To dokładnie w tym samym czasie, kiedy Rosja realizowała projekt Nord Stream i razem z Niemcami przygotowywała się do projektu Nord Stream 2 – przypomniał prowadzący Michał Rachoń.

– Słowa, z których wynika dokładnie to samo, w ostatnim czasie wypowiedział również ambasador Niemiec, zadając pytanie wiceministrowi Mariuszowi Błaszczakowi, czy ten wie, ile pieniędzy wysłała Polska do Moskwy. To wypowiedź bezczelna i szokująca z dwóch powodów. Po pierwsze to Republika Federalna Niemiec była głównym sponsorem Rosji, przynajmniej po stronie państw Zachodu. Mówią o tym wprost dane: gaz wysyłany z Rosji do Niemiec przez dziesięć lat funkcjonowania Nord Stream 1, przyniósł Federacji Rosyjskiej kwotę 80-100 miliardów dolarów. Dokładnie tyle, zdaniem magazynu „Forbes”, wydała ona tyle na pierwszy rok nowej fazy wojny – wskazał.

– Autorzy polityki, która zbankrutowała na naszych oczach, przynosząc na Ukrainie wojnę, a na całym świecie kryzys gospodarczy, szukają kogoś, z kim można podzielić się winą. Problem polega jednak na tym, że Polska zmieniła swoją politykę gospodarczą i energetyczną. Dwie ostatnie kadencje to konsekwentne odseparowywanie się od rosyjskiego systemu energetycznego, który Polsce został narzucony, w przeciwieństwie do Niemiec. Polska nie wybierała sobie rosyjskiej okupacji i uzależniania od surowców. Taką politykę wybrały Niemcy, wraz z upadkiem ZSRR. Teraz próbują odwracać kota ogonem – oceniał Rachoń.

Gościem jego audycji był Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny „Gazety Polskiej”. – W przypadku Donalda Tuska mamy do czynienia z polityką świadomego uzależnienia Polski od rosyjskich dostaw na skalę, o której postkomunistyczni biznesmeni bali się wprost mówić. Stwierdzenie, że nie ma sensu zawierać kontraktów gazowych z Norwegią, bo mamy dużo z Rosji, w momencie, kiedy było wiadomo, że Rosja używa ich jako broni, było celowym wrzuceniem Polski w obszar zależności od Rosji, ale też porzuceniem możliwości negocjacji z Rosjanami. Mieliśmy najdroższy gaz w Europie i to była podwójna szkoda wyrządzona naszemu krajowi – zaznaczył.

– To jest bardzo znana zasada – „lapaj złodzieja!”. Ludzie, którzy zrobili, co mogli, by Polska była zależna od rosyjskiej ropy i gazu, w momencie, kiedy nasz kraj próbuje uciec od tej zależności, wykorzystuje każdy błąd Rosjan i wojnę, by wyzwolić się z kontraktów, krzyczą, że to nasza wina, że w ogóle byliśmy zależni. To tak, jakby Kaczyński rządził w 2007, 2010 czy 2014 roku. To Tusk i jego ekipa nie skorzystała z szansy, jaka powstała wtedy, szczególnie po pierwszej wojnie na Ukrainie, a wręcz poszła w odwrotnym kierunku, budując silne zależności biznesowe, logistyczne i polityczne. Najciekawsze jest to, że największy atak przeprowadzili na obecne 10 proc. dostaw z Rosji, które zablokowali sami Rosjanie. Zakręcenie tego kurka przez Orlen spowodowałoby, że pieniądze dalej musielibyśmy płacić, a Rosja mogłaby sprzedać tę ropę komuś innemu. Atak jest więc wykonany w momencie, kiedy udało nam się uzyskać maksimum, bo mogliśmy przestać płacić pieniądze Rosji, nie ryzykując przegrania procesów z Moskwą przed arbitrażem międzynarodowym – zauważył Sakiewicz.

Posłuchaj całej audycji:

 

Reklama



Najnowsze



Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj