Za mało ludzi do wypasania bydła, ale zajmą się tym roboty. Niebezpieczna rewolucja?

Wyprowadzą zwierzęta, sprawdzą ich stan zdrowia i ocenią jakość trawy. Już wkrótce ludzi przy wypasaniu bydła mogą zastąpić roboty. Jak informuje TVN BiS, maszyny mogą niedługo wcielić się w rolę pastuchów. To możliwe, bo roboty będą zasilane energią słoneczną i będą posiadały dość wyjątkowe umiejętności, jak np. ocena kształtu, koloru i tekstury trawy. Gdy robot stwierdzi, że nie jest to najlepsze miejsce dla zwierząt, to przeprowadzi je na inny teren. Wynalazek jest jeszcze w fazie projektowania, ale według ekspertów, na rynkowy debiut nie będziemy musieli długo czekać.

– W Polsce jesteśmy coraz bardziej przygotowani do takiej rewolucji, choć wciąż w niewystarczającym stopniu. W naszej świadomości jeszcze tego nie ma, takie rzeczy widzimy dopiero w otaczającym nas świecie. Coraz częściej możemy pójść do fabryki, w której tak naprawdę pracują dwie osoby na jednej zmianie i zajmują się tylko obsługą maszyn. To nawet nie są wysoko wyspecjalizowane fabryki, produkujące nie wiadomo jakie urządzenia. Tak się dzieje nawet w browarach. Kilka osób zarządza całą produkcją, bo 90 proc. to praca maszyn – mówi Łukasz Olechnowicz, prezes Volanto.

ROBOTY SĄ CORAZ BLIŻEJ

Światowa rewolucja, w której głównymi bohaterami są roboty, już się dzieje. Maszyny obsługują gości w hotelu w Japonii, drony sprawdzają liczbę i położenie towaru w magazynie Walmart. Robią to w 4 godziny, choć człowiekowi taka sama praca zajmuje cały miesiąc. W fazie testowej są roboty, które wykonają pracę strażaka. Jest też program komputerowy, który trafniej niż lekarz stawia diagnozę medyczną. Ludzie muszą przygotować się na zmianę aktualnego trybu i sposobu pracy.

– Dokonującą się zmianę symbolizują drony. Zamiast strażnika, który patrolował teren, po zaprogramowanej ścieżce może poruszać się robot. To, co najciekawsze w tym obrazie przyszłości, to na ile uwolnienie człowieka od rutynowych, powtarzalnych działań otworzy pole dla zupełnie nowej działalności. To będzie wymagało wielkiej elastyczności edukacyjnej, czyli nastawienie się na to, że nie będzie nic, co będziemy robić do końca życia. To będzie poważne wyzwanie nawet nie dla naszych wnuków, a dla naszych dzieci – twierdzi ekonomista prof. Dariusz Filar.

CZAS SIĘ PRZEBRANŻOWIĆ?

Według zwolenników robotyzacji, maszyny są bardziej opłacalne, bo nie śpią i nie mają roszczeń. Tym tropem idą między innymi azjatyckie spółki. Przykładem są tajwańskie firmy, które przeznaczyły równowartość ok. 610 milionów dolarów na rozwój technologii wykorzystujących sztuczną inteligencję. To oznacza, że ludzie powoli będą musieli godzić się na przebranżowienie.

– Jako społeczność będziemy przechodzić do branży usług niematerialnych, gdzie niezbędny jest kontakt człowiek-człowiek. W produkcji, usługach materialnych i transporcie środek ciężkości przechodzi na maszyny. Obawiam się w tej robotyzacji jednego – zagospodarowania przestrzeni powietrznej przez drony. Niektóre drony są już w stanie przenosić człowieka. Nie boję się jednak samego zachowania reguł ruchu w powietrzu, co zawłaszczenie przestrzeni dla człowieka. Do tej pory, jak podnosiliśmy głowę i patrzyliśmy w niebo, to widzieliśmy błękit. Teraz to będą śmigające drony i nie będzie, gdzie się schronić – zaznacza Andrzej Chmielecki, właściciel firmy Virtus.

O postępującej robotyzacji mówili eksperci w audycji Ludzie i Pieniądze. Program poprowadziła Iwona Wysocka. Jej gośćmi byli: prof. Dariusz Filar – ekonomista, pisarz, wykładowca UG, Andrzej Chmielecki – właściciel firmy Virtus, członek Rady Podatkowej Konfederacji Pracodawców Lewiatan i Łukasz Olechnowicz – prezes Volant.

Posłuchaj audycji:

Wiktor Miliszewski

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj