Sąd pierwszej instancji będzie mógł nakazywać firmom dalsze zatrudnianie bezprawnie zwolnionego pracownika bez czekania na prawomocne orzeczenie? Zmiany w prawie pracy mają wejść w życie od listopada tego roku. Czy będzie to zmiana na lepsz, czy gorsze? Co nowe przepisy będą oznaczać zarówno dla pracodawcy, jak i pracownika?
Gośćmi Iwony Wysockiej byli etyk biznesu i prezes firmy Virtus Andrzej Chmielecki, a także rzecznik „Solidarności” Marek Lewandowski.
– Mam bardzo ambiwalentny stosunek do tych zmian. Z jednej strony jako etyk jestem jak najbardziej za tym, żeby pracownikowi przysługiwało prawo do szybkiego i bezstronnego procesu w sprawie bezprawnego zwolnienia. Natomiast sposób, w jaki chce się to zrobić, budzi moje zastrzeżenia. Po orzeczeniu sąd pierwszej instancji nakazuje przywrócenie pracownika. Z praktycznego punktu widzenia wokanda zapada po 6-7 miesiącu, potem są przesłuchania, ugody, apelacje i tak dalej. W efekcie sprawa może się skończyć około po 2,5 roku. To przy tym stanie faktycznym w przedsiębiorstwie, gdzie ten człowiek będzie miał wracać? To bardzo trudne, a wręcz niemożliwe – mówił Andrzej Chmielecki.
– Za tą zmianą stoją bardzo smutne statystyki. Zgadzam się z panem prezesem, że w tym momencie w prawie jest wszystko, czego tak naprawdę potrzeba. Jedynym problemem jest przewlekłość postępowań i sytuacji, gdy sprawy trwają po kilka lat, a ludzie zostają bez pracy i środków do życia. Słowem klucz do nowych przepisów jest bezprawne zwolnienie. Pracodawcy najczęściej w takich sytuacjach z premedytacją odwołują się do samego spodu i przeciągają procedury sądowe. Gdyby problem bezprawnego zwolnienia rozstrzygał się np. w okresie wypowiedzenia lub maksymalnie 6 miesięcy, w ogóle nie postulowalibyśmy o taką zmianę – tłumaczył Marek Lewandowski.