Andrzej Chmielecki, etyk biznesu i prezes firmy Virtus oraz Dariusz Wieczorek, ekonomista, prezes HCS Polska byli gośćmi Iwony Wysockiej w programie „Ludzie i Pieniądze”. Rozmawiali o tym, że Polacy znowu zaczynają bać się o pracę w obliczu czwartej fali koronawirusa.
Andrzej Chmielecki podkreślał, że cały czas jesteśmy w trakcie pełzającej pandemii koronawirusa. – Wprawdzie teraz ona zelżała w naszym kraju, ale cały czas słyszymy zapowiedzi kolejnej fali, wzmocnionej jeszcze o zmutowany wariant Delta. Ludzie widzą narastający niepokój osób z rządu i epidemiologów. Ten niepokój przenosi się na nich. Z drugiej strony dostają sygnały, że sytuacja na rynku pracy nie jest taka zła. Jednak pandemia wymusza też pewne strukturalne zmiany na rynku pracy. Są branże, z których „wyparowało” ćwierć miliona zatrudnionych, na przykład branża gastronomiczna – wskazywał.
– Liczba nowych zakażeń obecnie nie jest zbyt duża, ale oczywiście może wzrosnąć. To rodzi niepewność, bo kolejne zamknięcie może okazać się zabójcze dla wielu firm. Zawsze część przedsiębiorstw nie wytrzymuje konkurencji rynkowej i upada. W takiej sytuacji pracownicy oczywiście tracą zatrudnienie. Liczba zgłaszanych nowych zwolnień grupowych i przedsiębiorstw upadających nie wzrosła gwałtownie w ostatnim czasie, co jest optymistycznym prognostykiem – mówił z kolei Dariusz Wieczorek.
Eksperci zastanawiali się też nad wpływem subwencji na utrzymanie zatrudnienia.
– Budżet nie jest w stanie zapewnić kolejnej liczącej się pomocy publicznej. Uważam, że ponad trzysta przedsiębiorstw, zgłaszających zwolnienia grupowe, to nie jest dużo w skali całej gospodarki. Pracuje w nich trzydzieści tysięcy osób, a w sektorze przedsiębiorstw jest zatrudnionych więcej niż sześć milionów Polaków. Oczywiście jeżeli chodzi o tych poszczególnych pracowników, to rozumiem ich niepokój i dramat przedsiębiorców – podkreślał Dariusz Wieczorek.
– Wielu przedsiębiorców w maju i czerwcu zeszłego roku występowało o subwencje. W tej chwili trwa okres rozliczeniowy, który wydłuża się. Trzeba pamiętać, że jest cała fala przedsiębiorców, których nie dotyczą przepisy o zwolnieniach grupowych, zwalniają indywidualnie. Zwolnień jest mniej, jeśli chodzi o firmy dobrze rokujące, ale na pewno mamy zwiększoną liczbę upadłości – twierdził Andrzej Chmielecki.