Rosyjski atak na Ukrainę a pracownicy w polskich firmach. Czy sankcje mogą w jakiś sposób odbić się na naszej produkcji stoczniowej? Czy moglibyśmy coś zyskać w branży morskiej, biorąc pod uwagę to, że Europa rozpoczyna wycofywanie biznesów z Rosji? O tym rozmawialiśmy w programie „Ludzie i Pieniądze”
Gośćmi Iwony Wysockiej byli Mariusz Dasiewicz, redaktor Portalu Stoczniowego, oraz Mirosław Roliński, kierownik projektu Stocznia Crist.
– W tej chwili nie odczuwamy jeszcze namacalnie gwałtownego spadku pracowników ukraińskich – mówił Mirosław Roliński. – Natomiast mamy świadomość, że spadek może nastąpić, ale także, że część pracowników napłynie do Polski i zasili naszą kadrę. Niemniej wiemy, że z dnia na dzień pracownicy ukraińscy mogą porzucić pracę i powrócić na Ukrainę ratować swoją ojczyznę – dodawał.
Z kolei Mariusz Dasiewicz mówił, że nałożone na Rosję sankcję są szansą dla polskiego przemysłu stoczniowego oraz o tym, że na rodzimym rynku funkcjonują rosyjskie spółki. – Powinniśmy tę szansę umiejętnie wykorzystać. Dzięki temu, że te sankcje objęły Rosję, oni nic nie mogą zrobić na tym rynku stoczniowym. W naszym przemyśle jest kilka firm, które nie są ujawniane jako spółki rosyjskie. Apeluję do naszych decydentów, żeby się za to wzięli, żeby się dokładnie temu przyjrzeli i ukrócili ten proceder, który do dzisiaj nieoficjalnie funkcjonuje – zaznaczał.
Nieco więcej obaw w sprawie nowej szansy dla polskiego przemysłu stoczniowego miał kierownik projektu Stocznia Crist. – Rosja i Ukraina są bardzo dużym producentem stali. Jeżeli zabranie tego wkładu, który Europa uzyskiwała ze strony Ukrainy i Rosji, to może się okazać, że część hut europejskich nie będzie miała materiałów do wytwarzania swoich produktów – mówił Mirosław Roliński.