Rosja omija sankcje unijne. „Ogromna część statków była przeflagowana pod obce bandery”

Dziewiątego kwietnia wszedł w życie tzw. piąty pakiet sankcji Unii Europejskiej skierowanych przeciwko Rosji i Białorusi. Wprowadza on między innymi restrykcje dotyczące transportu. Statki, jachty rekreacyjne i jednostki pływające zarejestrowane pod banderą Rosji nie mogą wpływać do unijnych portów. Jednak Rosjanie omijają obostrzenia.

Jaka jest sytuacja i w jaki sposób Rosjanie omijają nałożone na nich zakazy? O tym Iwona Wysocka rozmawiała z Piotrem Stareńczakiem, dziennikarzem „Portalu Morskiego” oraz Arturem Jadeszką, prezesem ATC Cargo.

– Rosjanie zaczęli przeflagowywać statki. Zdaje się, że Unia Europejska to przewidziała i zapisała, że zakaz ma dotyczyć również statków, które zmieniły banderę lub rejestr rosyjski po dniu 24 lutego, czyli po rozpoczęciu agresji rosyjskiej na Ukrainę. Tyle tylko, że to na niewiele się zda. Już wcześniej, nie krótko przed wybuchem wojny, ale od dawna, ogromna część statków rosyjskich była przeflagowana pod obce bandery. To ma znikome znaczenie. Trzeba sobie powiedzieć, że kwestie ograniczenia dostępu do portów unijnych dla statków rosyjskich jest podporządkowana ogólnym sankcjom, dotyczącym przepływu towarów z Rosji. Jeśli nie ma w unii zgodności co do przerwania korzystania z ropy i gazu z Rosji, tak samo konsekwentnie będą wpuszczane rosyjskie statki – mówił Piotr Stareńczak.

– Niestety, sankcje są wprowadzane przede wszystkim z powodów politycznych. Staram się zrozumieć polityków i urzędników. Proszę sobie wyobrazić sytuację, że jakikolwiek rząd europejski dzisiaj podejmuje twarde decyzje, odcina węgiel, ropę i gaz. Taki rząd popełnia polityczne harakiri. Istnieją pewne realne możliwości ekonomiczne i polityczne. Pomimo dramatu, który dzieje się za naszą wschodnią granicą, politycy będą kalkulować chłodno i dbać przede wszystkim o swoje partykularne narodowe interesy. Co do tego nie mam złudzeń. Oczywiście jest jakiś postęp, natomiast nie widzę tego, czego najbardziej bym oczekiwał. Mówi się o wielkim zwrocie w polityce niemieckiej. Warto przypomnieć, kto jest odpowiedzialny za tę sytuację w sposób pośredni. Jest to kanclerz Angela Merkel, która hodowała o zjawisko przez wiele lat – komentował Artur Jadeszko.

ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj