Rosyjscy informatycy na europejskim rynku pracy – między ograniczonym zaufaniem a stygmatyzacją

(fot. archiwum RG)

Jak informuje biznesalert.pl, w kwietniu Rosję może opuścić 70-100 tys. informatyków. Tylko w marcu uciekło ponad 70 tys. pracowników IT. Zazwyczaj wybierali kraje, które nie nałożyły na Rosję sankcji, ale kwestią czasu jest, kiedy pojawią się w Europie. Czy widać już zainteresowanie rosyjskich programistów pracą w naszym kraju? O to Iwona Wysocka pytała ekspertów w audycji „Ludzie i Pieniądze”. Byli nimi Natalia Bogdan, prezes Job House, i Szczepan Sakowicz, dyrektor gdańskiego oddziału Kainos.

– Na razie nie widzimy tego bardzo mocno. Propaganda rosyjska dość mocno nakręca nienawiść do Polski. Jest jeszcze inny aspekt. Kiedy rozmawiam z Ukraińcami, mówią, że w projektach, w których uczestniczą obywatele tego kraju, a także Rosjanie i Białorusini, jest bardzo nieciekawie, jeśli chodzi o współpracę. Ukraińcy nie chcą pracować z Rosjanami. Można sobie wyobrazić, że nie wpływa to pozytywnie na dynamikę w zespole projektowym. Myślę, że rosyjscy informatycy będą wybierać byłe republiki radzieckie, jak Kazachstan czy Armenia, na które nie ma nałożonych sankcji, ale nasz kraj będą jednak omijać – przewidywał Szczepan Sakowicz.

– Nie zauważyłam, by aplikowała do nas choćby jedna osoba z Rosji, nie tylko na stanowiska IT. Rzeczywiście te osoby będą chyba wybierać inne kraje niż Polska – zgodziła się Natalia Bogdan.

– Ryzyko zawsze jest. Zauważyliśmy też trend, że Rosjanie podają się za Ukraińców, bo otrzymują różnego rodzaju benefity i są witani z otwartymi ramionami. Nie wiadomo, kto jest dobrym Rosjaninem, a kto nie. Informatyk ma dostęp do bardzo wielu rzeczy. Może nie mieć dostępu do kodu, ale ma do różnych serwerów, bo musi wykonywać swoją prace. Informacje są w bazach danych, chmurach, w systemach, które rozwijamy. Zawsze będzie to ryzyko, ale nikt uczestniczący w projekcie nie chce aplikować dwóch standardów bezpieczeństwa – jeśli ktoś jest Rosjaninem, to nie dawajcie mu dostępu do tej czy innej funkcji. To rozbiłoby pracę i cały zespół traciłby na produktywności. Każda firma będzie na to patrzyła. Rosjanie zasłużyli sobie na tę reputację. Mają ogromne umiejętności informatyczne, ale zawsze jest ryzyko, że taka osoba zostawi sobie jakiegoś trojana czy inną furtkę, by wykraść dane – przestrzegł dyrektor gdańskiego oddziału Kainos.

– Z jednej strony ryzyko zawsze jest, ale mam obawy przed stygmatyzacją jednego z narodów. Nie każdy Rosjanin popiera działania swojego kraju, ale w domyśle już na takie osoby się krzywo patrzy. Pomijając ryzyko biznesowe i z punktu widzenia bezpieczeństwa cyfrowego, widzę też zagrożenie, jeśli chodzi o kulturę organizacyjną firmy. Kiedy taka osoba dołączy do zespołu, inni mogą na nią krzywo patrzeć i to może rodzić kolejne konflikty w firmie. Naszą rolą, jako przedsiębiorców, jest to, żeby takim sytuacjom przeciwdziałać i myślę, że w takiej sytuacji nasze uprzedzenia powinniśmy schować do kieszeni – stwierdziła prezes Job House.

– Bądźmy przeciwko Putinowi, a nie narodowi rosyjskiemu. Zostawmy im furtkę – zaapelował Sakowicz.

mrud

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj