Sytuacja na rynku nieruchomości i zapaść kredytów hipotecznych. „Najgorsze jest już za nami”

(Fot. Pixabay.com)

Biuro Informacji Kredytowej podało, iż w styczniu rok do roku w bankach było więcej kredytów ratalnych i gotówkowych oraz znacznie mniej mieszkaniowych, w przypadku których spadek liczby udzielonych kredytów wyniósł ponad 63 proc., a spadek wartości tych kredytów przekroczył 65 proc. Iwona Wysocka zapytała gości audycji “Ludzie i Pieniądze” – Rafała Dadeja, prezesa Ambition Group oraz Artura Kiełbasińskiego, publicystę “Strefy Biznesu” – skąd wzięła się tak widoczna zapaść w kwestii kredytów hipotecznych oraz jakich skutków i oddziaływań na rynek nieruchomości możemy się z tego względu spodziewać.

SKĄD WZIĘŁA SIĘ ZAPAŚĆ?

Rafał Dadej na początku starał się wyjaśnić, skąd wzięła się tak widoczna zapaść w kwestii kredytów hipotecznych. – Trzeba wziąć pod uwagę, że ten spadek mimo wszystko jest z wysokiej bazy. W ostatnich latach mieliśmy bardzo dużą spiralę nakręcających się kredytów hipotecznych, co wynikało z różnych przyczyn, choćby wzrostu wartości i cen nieruchomości. Więc ludzie spieszyli się, żeby jeszcze zdążyć kupić jakąś nieruchomość. Drugą sprawą jest to, że były bardzo niskie stopy procentowe, więc wiele osób brało kredyty z myślą inwestycyjną – tłumaczył prezes Ambition Group. – Natomiast w drugą stronę działa to tak, że jednak wartości nieruchomości oraz cen transakcyjnych i ofertowych tak mocno nie spadają, jakby można było tego oczekiwać. Ludzie też przeczekują. Wiele osób czeka na zakończenie wojny, na jakieś ruchy rządu. Politycy tutaj już się zaczęli trochę prześcigać w obietnicach dotyczących kampanii wyborczej i już mamy zakusy na różnego rodzaju rozwiązania. A ten czas jednak nie jest taki długi, bo mamy na dobrą sprawę dopiero niecały rok do czynienia z sytuacją, gdzie kredyty są mało dostępne – dodawał Rafał Dadej.

Artur Kiełbasiński również starał się znaleźć i opisać powody aktualnego stanu rynku. – Sytuacja jest bardzo ciekawa, dlatego że to, co się dzieje na rynku nieruchomości, po raz pierwszy od wielu lat jest niejednorodne. Jeśli popatrzymy na rynek w Warszawie czy Trójmieście, to tak naprawdę tej zapaści w kredytach hipotecznych prawie nie widać. Deweloperzy trzymają ceny lub nawet delikatnie je podnoszą. Na rynku pierwotnym pojawiają się jakieś promocje. Natomiast nie widać jakiegoś zdecydowanego ruchu cenowego w dół. Ten ruch widać w innych miejscach, np. w aglomeracji śląskiej lub w okolicach Poznania. Ta sytuacja pokazuje, jak inaczej postrzegane są rynki. My możemy się albo cieszyć, albo martwić, że ten nasz – trójmiejski uważany jest za jeden z najbardziej atrakcyjnych i tutaj te ceny nie ulegają przecenie – wyjaśniał publicysta “Strefy Biznesu”. – Z drugiej strony po raz pierwszy od kilku lat widać różnice, narastającą między tym, co się dzieje na rynku pierwotnym i na rynku wtórnym. Na rynku wtórnym mogą się zdarzać pewne sytuacje, kiedy jest taniej, albo kiedy ceny ofert rosną wolniej niż inflacja i to rzeczywiście się pojawia. A na rynku pierwotnym jest to bardziej uzależnione od tego, gdzie kupujemy nieruchomość. Jednak te dane są niepokojące. Jak porównamy listopad 2021 r. do listopada 2022 r., to te spadki wynosiły po 70 proc. Pamiętajmy też, że w ostatnich latach następowało przesunięcie czy zmiana sposobu zawierania transakcji. To znaczy coraz większe znaczenie miały transakcje zawierane bez udziału banku, czyli bez kredytu hipotecznego. Jeszcze dekadę temu, co najwyżej co trzecie mieszkanie było kupowane za gotówkę. Z czasem ten trend się zmieniał i już ponad połowa mieszkań była kupowana bez kredytów – rozwijał Kiełbasiński.

(Fot. Radio Gdańsk)

CZEGO MOŻEMY SIĘ SPODZIEWAĆ?

– Oczywiście to będzie miało wpływ na nasz rynek. Ale myślę, że prędzej czy później zarówno banki, jak i państwo w jakiś sposób zaczną luzować politykę nieruchomości. Z jednej strony rekomendacje zostaną trochę zmienione wraz z ustabilizowaniem się stóp procentowych, a z drugiej strony banki być może wymyślą jakieś mechanizmy, które spowodują, że kredyty będą bardziej dostępne – przypuszczał Rafał Dadej. – Jednak nie twierdzę, że banki zrobią to w sposób przejrzysty i przyjazny dla swojego klienta. Zawsze wyjdą na swoje. W tej chwili to jest zwykły biznes i nawet jeżeli mówią, że mają dużo niższe przychody, to i tak notują rekordowe zyski. Banki sobie poradzą na pewno – dodawał.

– Po pierwsze banki mają rekordowe zyski i wyniki finansowe. Tu widać działalność marketingową banków, które zabiegają o to, żeby żadne regulacje nie dotknęły za bardzo tego interesu – tłumaczył Artur Kiełbasiński. – Co do perspektyw to wszyscy ekonomiści zakładają, że od marca lub ewentualnie od kwietnia, będziemy mieli zdecydowane spadki inflacji. To może mieć wpływ na politykę banków, na cenę pieniądze, czy na stopy procentowe. Więc też się spodziewam, że ta sytuacja będzie się normalizować. Może nie jakoś bardzo szybko, ale chyba najgorsze już jest za nami – przewidywał Kiełbasiński.

Posłuchaj całej audycji:

ol

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj