Gdańsk przed Warszawą na podium wysokości średnich zarobków w Polsce. Pomorska strefa liderem wspierania inwestycji. Na ile te trendy się utrzymają? Historyczny rekord, czyli ponad 17 milinów osób na rynku pracy w Polsce. Czy sytuacja będzie jeszcze lepsza? Dlaczego pokolenie „Z” jest postrachem pracodawców? Odpowiedzi Iwona Wysocka szukała w programie „Ludzie i Pieniądze”. Jej gośćmi byli Maciej Kazienko, wiceprezes Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej oraz Adam Protasiuk, wiceprezes Regionalnej Izby Gospodarczej Pomorza.
Pojawiło się ciekawe zestawienie zarobków w największych polskich miastach. Gdańsk znalazł się w nim na drugim miejscu. Czy widać tak wysokie średnie zarobki w Gdańsku i ten wzrost?
– Cieszy to, że jest to powyżej wskaźnika inflacji. Można powiedzieć, że realnie ją nadrobiliśmy. Widzimy też, że coraz bardziej ona spowalnia, jest nadzieja, że pod koniec roku będzie już jednocyfrowa, a w 2025 r. osiągniemy cel inflacyjny na poziomie 2,5 procent. Świadczy to także o tym, że mamy atrakcyjne miejsce do pracy i mieszkania. Wielokrotnie spotykam takie westchnienia zazdrości, kiedy człowiek porusza się po Polsce. Kiedy na pytania „skąd jesteś?” odpowiada się, że z Gdańska, wszyscy mówią, że to jest ich marzenie, żeby móc tutaj po prostu żyć, pracować. Pokazuje to, że rzeczywiście wiele osób znajduje tutaj zatrudnienie, przenosi swoje plany życiowe i powoduje to również wyższe oczekiwania zarobkowe. Pracodawcy muszą je spełniać i oferują takie wynagrodzenia. Zaskakuje, że przegoniliśmy już stolicę, a drugie miejsce za Krakowem pokazuje, że są to miejsca atrakcyjne nie tylko dla turystów zagranicznych, ale także dla turystyki wewnętrznej. Ludzie sobie wyobrażają, że po prostu można mieszkać w takim miejscu atrakcyjnym turystycznie i pracować. Prawdopodobnie to są te decyzje i ich konsekwencje, czyli wysokie zarobki – mówił Maciej Kazienko.
– Mnie, jako przedsiębiorcę interesuje tendencja bardzo silnego wzrostu wynagrodzeń w pewnych obszarach, który głównie jest spowodowany inflacją. Jest ona bardzo wysoka, co musi generować wzrost płac. Skutkuje to jednak tym, że część przedsiębiorców nie wytrzyma tej presji i będzie miała duże kłopoty na rynku. Z jednej strony, oczywiście, możemy się cieszyć, ale „przedsiębiorcy muszą”. Nasuwa się do tego pytanie, czy mogą, z perspektywy rynku? Czy on też będzie się tak zachowywał, czy będzie akceptował wzrosty cen wynagrodzeń w postaci wyższych cen usług i towarów? Tak się na pewno nie stanie, a przynajmniej nierównolegle i nieproporcjonalnie w czasie. Obawiam się, że jako przedsiębiorcy będziemy mieli duże problemy, głównie w małych i średnich przedsiębiorstwach, bo tutaj możliwości wzrostu cen usług i towarów napotykają już dzisiaj na bariery konsumpcji. Jest to z jednej strony radość, że społeczeństwo się bogaci poprzez wzrost cen, ale pamiętajmy, że jest to miecz obusieczny – tłumaczył Adam Protasiuk.
aKa