Czy zakaz smażenia ryb w nadmorskich apartamentach jest słuszny? Eksperci o pomysłach właścicieli

(Fot. Radio Gdańsk)

Turyści nie chcą rezygnować w wakacji, ale rezygnują z drogich barów, smażalni. Kupowanie świeżej ryby u rybaków za ułamek ceny i samodzielne przyrządzanie w wynajętej kwaterze miało być radą na słynne „paragony grozy” w smażalniach. Niestety, za usmażenie ryby w apartamencie może czekać do nawet 2000 zł kary. W audycji „Ludzie i Pieniądze” rozwiązań tej sytuacji poszukiwała Iwona Wysocka z dzisiejszymi gośćmi: Mateuszem Marmołowskim, prezesem CTA, oraz Szczepanem Sakowiczem, dyrektorem gdańskiego oddziału Kainos.

– Możemy pójść o krok dalej i żądać opłaty za smażenie ryby w apartamencie, natomiast myślę, że wszyscy rozumiemy tych właścicieli. Ryba jest jednak dość specyficznym produktem i później utrudniona jest zmiana turnusu, który zazwyczaj się odbywa w soboty, kiedy po kilku godzinach trzeba ten apartament przygotować dla kolejnych gości. Natomiast chyba trochę zbyt agresywnie ci nasi pomorscy „górale” podchodzą do sprawy. Wydaje mi się, że fajnym rozwiązaniem byłoby zaproponowanie jakiejś alternatywy swoim gościom, czyli na przykład postawienie grilla albo jakiegoś innego rozwiązania na otwartym powietrzu — w końcu mamy wakacje. Tam mogliby pozwolić nie dość, żeby tę rybę sobie przyrządzić, to jeszcze spotkać się z pozostałymi wczasowiczami, aniżeli tak po prostu karać i nie dawać żadnych innych rozwiązań. Gdybym był właścicielem pensjonatu nad morzem, to bym w tę stronę poszedł, czyli raczej byłaby to zachęta do zmiany miejsca smażenia tej ryby aniżeli po prostu kara, zabranianie i tego typu rozwiązania. To chyba po prostu pokazuje, że ludzie chcą wyjechać na wakacje, ale próbują na jakimś aspekcie tych wakacji zaoszczędzić, bo zdaje się, że wcześniej nie było takich praktyk – tłumaczył Marmołowski.

– Dla mnie sytuacja z tym zakazem jest komiczna, dlatego że z jednej strony oczywiście ci ludzie są właścicielami tych apartamentów, tak więc mogą to zrobić, ponieważ to oni wyznaczają te reguły. Z drugiej strony zupełnie rozumiem wynajmujących, bo jeżeli możemy tę samą rybę kupić za 10 złotych i usmażyć albo zapłacić 100 złotych i ktoś nam to usmaży, to spójrzmy prawdzie w oczy — jakość wielu tych barów i restauracji na naszym Pomorzu jest słaba. Czasami, kupując taką rybę, zastanawiam się, jak można tak dobrą rybę tak „spaprać”, i to jeszcze za takie pieniądze. Jest to dla mnie trochę niezrozumiałe. Widziałem w raporcie, że część z tych apartamentowców najpierw zachęca turystów, mówiąc, że jest to świetnie położony apartament, obok jest port rybacki, gdzie można kupić rybę u rybaka. Kiedy jednak ktoś nagle przyjeżdża, to się okazuje, że jest zakaz i że tej ryby nie może smażyć. To co taki człowiek ma zrobić z tą rybą? Ma sobie „selfika” z flądrą strzelić na Instagrama, zamrozić i z powrotem wywieźć do Koluszek? – pytał Sakowicz.

Posłuchaj:

Iwona Wysocka/kł

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj