Wodorowy zawrót głowy w branży morskiej. „Największą trudnością jest dostęp do paliwa”

Czy do 2040 roku uda się wprowadzić statki z instalacją wodorową na połączenia Gdynia-Hel, Świnoujście-Szczecin lub Gdańsk-Elbląg? Tę kwestię Tomasz Sosnowski poruszył w programie „Ludzie i Pieniądze” z prof. Markiem Grzybowskim, prezesem Bałtyckiego Klastra Morskiego i Kosmicznego, oraz Mateuszem Kowalewskim, wydawcą portalu GospodarskaMorska.pl i prezesem zarządu Polskiego Forum Technologii Morskich.

– Statki wodorowe są już wprowadzane na połączenia, nawet międzynarodowe, a nie tylko lokalne. Ale warunkiem wprowadzenia tych statków, tak samo jak autobusów wodorowych czy samochodów elektrycznych, jest zapewnienie odpowiedniego systemu zasilania. Technologię budowy statków z zasilaniem wodorowym, na których są baterie paliwowe, mamy opanowaną w budowie zarówno przez stocznie międzynarodowe, jak i polskie. My mamy na swoim koncie statki elektryczne, które funkcjonują już w różnych regionach. Do tych statków można dobudować systemy wodorowe. Wiemy też, jak skonstruować te systemy napędu lub gdzie są produkowane. Natomiast musi być system, który będzie mógł te statki bunkrować wodorem. To też jest możliwe. Warunkiem wprowadzenia statków jest wprowadzenie technologii wodorowych w naszych portach. Jedna stacja nie będzie rentowna dla jednego statku, natomiast stacja, która będzie zasilała urządzenia portowe, statki i mniejsze jednostki z napędem wodorowym, będzie rentowna. Do 2030 roku na pewno można wprowadzić jednostki demonstracyjne, tak jak to zrobiła Norwegia. Mamy czas, żeby taki statek opracować i przetestować, byśmy mogli wprowadzić takie jednostki w 2040 roku i później. Do tego trzeba podejść kompleksowo i systemowo. Musi być infrastruktura, która będzie te statki zasilała – zaznaczył prof. Grzybowski.

– Pod względem zaprojektowania i zastosowania napędów jesteśmy na to gotowi. Zdecydowanie większym wyzwaniem jest dostęp do dużych ilości zielonego wodoru, czyli wydajny proces produkcji. Tutaj są największe zagrożenia. Największą trudnością jest właśnie dostęp do paliwa. Tutaj jest najwięcej wyzwań. Musimy pracować nad bardziej efektywnymi procesami produkcji zielonego wodoru. Na razie te procesy, o których najczęściej się mówi, to elektroliza oparta o odnawialne źródła energii, na przykład zasilana przez morskie farmy wiatrowe czy farmy fotowoltaiczne. Jednocześnie w tej chwili technologia elektrolizy jest bardzo energochłonna. Do wyprodukowania określonej ilości wodoru potrzebne są gigantyczne ilości energii. Elektrownię wodorową opartą o turbinę o mocy 560 MW trzeba by zasilić mocą OZE wielkości kilkunastu gigawatów. Całe dzisiejsze OZE zainstalowane w Polsce byłoby w stanie zasilić jedną elektrownię wodorową o mocy 560 MW. Nie jest to wydajna forma magazynowania i odzyskiwania energii, niesie ze sobą dużo strat i ryzyk. Potrzebujemy dostępu do efektywnych procesów produkcji zielonych paliw, w tym zielonego wodoru. W tym widzę największą przeszkodę, jeśli mamy mówić o 2040 roku. Nie mam pewności, czy będziemy w stanie wyprodukować efektywnie tak gigantyczne ilości tego paliwa – przyznał Kowalewski.

ua

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj