Na stronach internetowych Pomorskiego Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Ostoja” niedawno ukazał się apel w sprawie młodych zajęcy. Jak się okazuje, jeszcze w lutym kilka takich maluchów trafiło do ośrodka. I to zupełnie niepotrzebnie.
– Często robimy ten błąd, że znajdując bezbronne maluchy, chcemy je ochronić i zabieramy do lecznicy. Tymczasem małe zajączki „są zaopiekowane” i nie wymagają interwencji. Te zwierzęta po prostu mają taką strategię przetrwania, że matka pojawia się przy maluchach tylko dwa, trzy razy na dobę, żeby nakarmić pociechy. Resztę czasu młode spędzają samodzielnie, matka opiekuje się nimi z daleka, żeby nie zdradzać swoją obecnością miejsca przebywania dzieci. Wykarmienie zajęcy w lecznicy to bardzo trudna sprawa i nieczęsto kończy się sukcesem – opowiada kierująca ośrodkiem Aleksandra Mach.
Podkreśla, że zające należy zabrać tylko wówczas, gdy mamy pewność, że zostały sierotami, lub gdy widzimy, że są ranne.
Włodek Raszkiewicz/raf