Facebook albo Instagram powie ci, co kupić, bo… słyszał twoją rozmowę ze znajomym. Wszystko o tym, jak działają social media

DSC 8992

Trzech na czterech użytkowników internetu poszukuje informacji o produkcie lub usłudze na portalach społecznościowych.  Zdarza się też, że o produkcie, który chcemy kupić, rozmawiamy ze znajomymi, niczego wcześniej nie klikając. I tu taki portal może nas zaskoczyć –  pokazuje nam reklamę rzeczy, o której dyskutowaliśmy, bo najzwyczajniej w świecie nas… podsłuchuje. Jak to tak naprawdę działa?

Gościem Joanny Matuszewskiej w audycji Nie daj się oszukać był Adrian Werner, właściciel firmy Werbrand – social media z wizją.

– Sklepy internetowe są zainteresowane tym, jaki produkt nam się spodobał i co spowodowało, że kliknęliśmy i znaleźliśmy się na stronie sklepu. Facebook też o tym wie. Jeżeli właściciel sklepu funkcjonuje na Facebooku, ma ze sobą połączone narzędzia. Dzięki temu doskonale śledzi nasz ruch i wie, jakimi klientami jesteśmy – czy kupujemy coś luksusowego, czy raczej jesteśmy łowcami okazji i wtedy pokazuje się odpowiednia dla nas reklama. Na każdego znajdzie się szufladka – mówił gość.

fot. Martyna Kasprzycka

Jak się okazuje, musimy też uważać, o czym rozmawiamy ze znajomymi. – Rozmawiamy o czymś przy stole rodzinnym i na tym stole leżą nasze telefony. Jesteśmy przy tym zalogowani do Facebooka, Gmaila itd. Te narzędzia zawsze pytają się nas, czy dajemy im dostęp do naszego mikrofonu i wielu innych rzeczy. Przez to aplikacja wyłapuje słowa kluczowe z rozmowy. Jeśli rozmawiamy o miejscach, do których chcemy polecieć na wakacje, następnego dnia dostajemy reklamy z tanimi lotami właśnie w te miejsca – wyjaśnił Adrian Werner.

– Powinniśmy przeglądać ustawienia, te zakładki, gdzie administrator podaje nam listę narzędzi, do których daliśmy dostęp – mówił w audycji.

Często zdarza się także, że dostajemy zaproszenia od osób, których w ogóle nie znamy. Prowadząca zapytała, czy są to prawdziwi ludzie. – Bardzo często mogą to być boty. To jest kolejna forma tego, co kiedyś nazywało się po prostu spamem. Tu siłą jest skala działania. Robi się to w milionach wysyłek i jedna na ileś osób złapie przynętę. Mogą wyjść z tego oszustwa, a także taki bot ma dostęp do naszych znajomych – podsumował.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj