Instytucje kultury w mniejszych i średnich miastach. „Chcemy szerokiej oferty dla każdego”

Czy potrzebujemy instytucji kultury w mniejszych ośrodkach na Pomorzu? Czy obecnie istniejące spełniają oczekiwania mieszkańców? O problemach instytucji kulturalnych w mniejszych miejscowościach na Pomorzu rozmawiali goście audycji Nie Tylko Metropolia.


Gośćmi Przemysława Wosia byli Marian Gospodarek – dyrektor Bytowskiego Centrum Kultury, Dominik Nowak – dyrektor Nowego Teatru im. Stanisława Witkacego w Słupsku i Mariusz Brokos – dyrektor Gminnego Centrum Kultury i Promocji w Kobylnicy.

Inaczej tworzy się kulturę w małych ośrodkach i dużych. – Wszystkie problemy są zupełnie inne, mają swoje plusy i minusy – tłumaczy Dominik Nowak, dyrektor Nowego Teatru w Słupsku. Problemem jest dofinansowanie kultury w mniejszych miastach. – Nowy Teatr im. Stanisława Witkacego w Słupsku ma najniższą dotację podmiotową wśród teatrów dramatycznych w Polsce. Nasz teatr działa dosyć specyficznie. Wszędzie tworzy się jakiś plan działalności artystycznej i później odcina się od tego kupony. U nas robi się to, na co zdobędzie się środki. Gorzej jest z planowaniem. Nasz teatr ma niecałe 2 miliony dotacji na rok, na utrzymanie swoich nieruchomości, opłacenie pracowników itd. Dla porównania w Trójmieście 2 miliony kosztuje jedna premiera – mówi dyrektor teatru w Słupsku.

Dominik Nowak zapewnia, że pomimo kłopotów finansowych, warto jest tworzyć teatr w Słupsku. – Jesteśmy jedynym teatrem dramatycznym w miejscowości, to się wiąże ze strukturą widza i naszym repertuarem. Staramy się siać szeroko, tak, żeby każda osoba, która przychodzi do teatru była zadowolona. Chociaż raz w roku, osoba, która szuka czegoś zabawnego, mogła pójść na farsę, widz, który szuka eksperymentalnego repertuaru – również mógł go otrzymać – dodaje dyrektor.

BLISKO MIESZKAŃCÓW

– Jesteśmy określani mianem interioru – daleko od Trójmiasta, metropolii. Dla wielu to jest kraina dinozaurów, tymczasem my, bardzo blisko mieszkańców robimy kulturę – mówi Mariusz Brokos. Zapewnia, że prowincjonalne instytucje kultury wykonują pracę, jakiej nikt inny nie może wykonać. – Miejscowość Zagórki, znana z filmu „Arizona” jest m.in. pod moją jurysdykcją. Niedaleko tej miejscowości mamy świetlicę wiejską, która jest punktem kultury jedynym w tej okolicy. Jeżeli nie byłoby instytucji kultury, która by tą świetlicę utrzymywała, absolutnie przecież niedochodową, to nikt nigdy do tych ludzi nie dotrze z kulturą. Ponad sześćdziesiąt procent Polaków nie uczestniczy w kulturze w ogóle. Nasz pomysł to szeroka oferta kulturalna dla każdego – podkreśla dyrektor Centrum Kulturalnego w Kobylnicy.

„KULTURA JEST DLA KAŻDEGO”

W niewielkiej miejscowości Bytów udało się reaktywować kino. – Po kilku latach przerwy, dzięki wsparciu Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, udało się nam zakupić cyfrowy sprzęt. Moim zdaniem kino funkcjonuje coraz lepiej, chociaż mamy tylko jedną salę teatralno – kinową – mówi Marian Gospodarek. W Bytowie jeden budynek spełnia kilka funkcji. Oprócz seansów filmowych, w kinie występują czasami grupy teatralne, lub odbywają się koncerty. – Co roku mamy dziesięcio-procentowy progres widzów. Kultura jest dla każdego, bo kultura to przede wszystkim ludzie. Wiadomo, że kreowanie kultury przez różne instytucje i organizacje jest ważna, ale jej odbiorca jest równie istotny. Jeżeli ktoś chce uczestniczyć w kulturze, na pewno może znaleźć coś niedrogiego. Mamy szeroką działalność w naszej placówce, ale też zapraszamy spektakle i zespoły z zewnątrz, po to właśnie, żeby ludzie w naszej miejscowości mieli również możliwość obcowania z szerszą kulturą – zapewnia dyrektor Bytowskiego Centrum Kultury.

hb

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj