Jakie są wyzwania w branży turystycznej i drzewnej? Problemy kaszubskich inwestycji i gminy Karsin

Przedsiębiorcy z regionu podzielili się z nami przeszkodami, z jakimi się zmagają. Przepisy zakazują prowadzenia inwestycji przy jeziorze Wdzydze, co wpływa negatywnie na rozwój turystyki. Branża drzewna już teraz zmaga się z brakiem pracowników, a unijne regulacje zdają się działać na niekorzyść. 

Gośćmi Iwony Wysockiej byli: Tadeusz Wirkijowski, właściciel ośrodka wypoczynkowego LARGO Lake Resort w Borsku, Henryk Rajski, prezes gminnej spółdzielni Samopomoc Chłopska, Zbigniew Jarecki, prezes kaszubskich pracodawców oraz Witold Kucharski z Altex.


– Branża turystyczna wymaga inwestycji w naszym regionie. Największą przeszkodą są przepisy obowiązujące na terenie Pomorza. Aby zachęcić turystów niezbędne są inwestycje, ale bardzo często inwestowanie jest niemożliwe. Przy jeziorze Wdzydze wciąż istnieje przepis zabraniający zakładania inwestycji w promieniu 100 metrów od wód – powiedział Tadeusz Wirkijowski. – Zrzeszanie się firm to bardzo dobry pomysł. Głos zrzeszonych przedsiębiorstw jest bardziej słyszany niż pojedynczego przedsiębiorcy. Prywaciarz jest wciąż traktowany jako dorobkiewicz, który próbuje zarobić kosztem przyrody. A jest odwrotnie. Cały dobrobyt kraju pochodzi od ludzi i przedsiębiorców – dodał.

– Z gminą w branży drzewnej nie mamy większych problemów. Za to nie ma pracowników i musimy ograniczać produkcję, mamy więcej zamówień, niż jesteśmy w stanie zrealizować – przyznał Witold Kucharski. – Problem jest też taki, że drewno w większości regionów Europy jest tańsze niż polskie. A które jest lepsze? To tańsze, oczywiście.

– Są dwa filary gminy Karsin: turystyka oraz przemysł drzewny. Jak patrzymy przez okno, widzimy jezioro i lasy i to jest nasze bogactwo – poruszył temat Zbigniew Jarecki. – Infrastruktura to trudny temat. Powiaty i gminy dostają trochę pieniędzy, ale województwo ich nie dostaje. I najgorsze drogi są wojewódzkie. Żeby dojechać do ośrodków potrzebujemy dróg no i światłowodów, bo ludzie są wygodni – dodał.

– Spółdzielnia Samopomoc Chłopska działa od 1946 roku i do tej pory sobie radzimy. Lekko nie jest. Ograniczeniem dla nas jest odległość od większych aglomeracji, bo zajmujemy się produkcją wędlin oraz wyrobami piekarniczymi. Odległości dla chleba są znaczące, koszty transportu rosną i trudno być konkurencyjnym w tej części działalności – przyznał Henryk Rajski. – Trochę smuci, że produkcja się kurczy. Przepisy ograniczają rolników i produkcję niewielkich gospodarstw – dodał.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj