Kryzys na granicy polsko-białoruskiej a interesy Łukaszenki. „Tragedie ludzie narzędziem nacisku na Unię Europejską”

Nie ustaje kryzys na granicy z Białorusią, a w Europie rośnie liczba ofiar COVID-19. Jakie są prognozy na przyszłość i jak wpłynie to na sytuację w kraju? O opinię zapytaliśmy eksperta.

Za nami kolejne trudne dni na granicy polsko-białoruskiej. Końca konfliktu nie widać. Od kilku tygodni migranci kierowani są przez reżim Aleksandra Łukaszenki na naszą wschodnią granicę i próbują ją nielegalnie forsować. W stronę polskich służb rzucane były kamienie i kłody drewna. Kilkunastu funkcjonariuszy zostało rannych.

O skomplikowanej sytuacji na polsko-białoruskiej granicy Robert Silski rozmawiał z Arturem Kozłowskim, profesorem Wyższej Szkoły Bankowej w Gdańsku.

BROŃ PRZECIWKO ZJEDNOCZONEJ EUROPIE

Kilka tygodni temu z niepokojem obserwowaliśmy grupę około dwudziestu migrantów, którzy koczowali na granicy z Polską. Dzisiaj to grupy liczone w tysiącach. Cudzoziemcy próbują sforsować zasieki, atakują polskich funkcjonariuszy. Do czego jeszcze mogą posunąć się te osoby, które wspierane są przez białoruskie służby?

– Wszystko zależy od tego, jak oddziały Łukaszenki ich wyposażą. Migranci są bronią przeciwko zjednoczonej Europie. Łukaszenka nielegalnie sprawuje władzę. Ten konflikt sprowadzałbym właśnie do tego, że te tragedie ludzkie mają służyć jako narzędzie nacisku na Unię Europejską. Polska odczuwa to ze względu na granicę. Tu jednak głównym celem jest nacisk na Niemcy. Wcale nie chodzi o to, żeby migrantom pomóc, lecz doprowadzić do takiej sytuacji, gdzie Łukaszenka traktowany jest jako głowa państwa – tłumaczy profesor Artur Kozłowski.

(Fot. Gov.pl)

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj